W swoim życiu widziałam za dużo śmierci.
Ona była wszędzie.
Wokół mnie.
W mojej pracy.
W domu.
Mogłabym tego wiele jeszcze wyliczyć.
Nie przypuszczałam, że pewnego dnia się załamię. Nie będę do niczego
zdolna, prócz myślenia jak skończyć z moim marnym żywotem. Było wiele
sposobów. Chciałam wybrać jakiś ciekawy, pasujący do grabarzy. Nie jakiś
prosty typu połknięcie tabletek.
Odłożyłam książkę na półkę. Opowiadała ona o nieszczęśliwym życiu pewnej
dziewczyny, o miłości, której ja nigdy nie doznałam. Właściwie... co to
było za uczucie. Miłe czy nie miłe? Szczęśliwe czy bolesne? Nie miało
to znaczenie.
Kiedy doszłam na polanę, wyciągnęłam nóż. Zamknęłam oczy i wyciągnęłam
przed siebie ostrze. W następnej chwili zatopiłam jej prosto w moje
serce. Gdy upadałam na ziemię, wpatrywałam się w księżyc. Nie czułam
upadku, bo w tamtej chwili już nie żyłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz