Obudziłam się z bardzo nieprzyjemnym wrażeniem, że jestem w jakimś szczególnie paskudnym miejscu. Nie wiedziałam tylko co się wydarzyło... Postanowiłam więc, obmacać miejsce, w którym się aktualnie znajdowałam. Niestety niewiele mi to dało, ponieważ jedyne co poczułam, to miękki materiał. Postanowiłam się więc rozejrzeć. Zdjęłam kompres, który ktoś przyłożył mi wcześniej do czoła. Po wykonaniu tej, jakże prostej czynności, podniosłam się lekko i rozejrzałam wokoło. Moją uwagę zwrócił obserwujący mnie, czerwonowłosy osobnik. Na początku nie mogłam sobie przypomnieć. Po chwili, jednak zorientowałam się w sytuacji.
- Ty. - powiedziałam z nieukrywaną, tym razem, odrazą.
- Ja. - odpowiedział i uśmiechnął się bezczelnie. Czyli moje zaklęcie już naprawdę nie działa? No, cóż, nie dziwi mnie to zbytnio...
- Jak się drzemało? - spytał. Naprawdę chce mnie zirytować?!
- A dobrze. - fuknęłam - Bardzo dobrze. Wyjątkowo bardzo dobrze. Uroczo, wyjątkowo bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się cierpko.
- To dobrze. - ponownie uśmiechnął się, a we mnie krew już się gotowała.
Nastąpiła dłuższa chwila ciszy. Niestety, ten głupi smok musiał je w końcu przerwać... Nie można przecież posiedzieć chwilę i nic nie mówić, prawda?!
- Jesteś głodna? Zrobić ci jajecznicy? - spytał głosem, który dosłownie ociekał sarkazmem.
- Wsadź sobie tą twoją jajecznicę gdzieś bardzo głęboko! - odpowiedziałam w furii, ponieważ ten szczeniak naprawdę, ale to naprawdę miał niezwykły talent do grania komuś na nerwach. Postanowiłam pójść do jedynego miejsca w tym domu, w którym mogłam w spokoju pozbierać myśli. Nie było to jednak tak łatwe jak mogłoby się wydawać, ponieważ z niewiadomych powodów, moje nogi cały czas się plątały. - I zamilcz!- dodałam będąc już niemal przy drzwiach do łazienki.
- Jesteś u mnie w mieszkaniu..! - odkrzyknął - I to ja powinienem był to powiedzieć.. - postanowiłam mu odpowiedzieć bardzo głośnym trzaśnięciem drzwiami.
Po zamknięciu drzwi kucnęłam na podłodze i zaczęłam cicho chlipać. Starałam jak najszybciej powstrzymać łzy, by ON tego nie usłyszał. Nie mogłam przecież okazać słabości w takim momencie. Dość szybko się pozbierałam i poczekałam, aż moje oczy przestaną być tak czerwone. Gdy tylko wszystkie ślady płaczu zniknęły poszłam do salonu, gdzie zastałam Jeremiasza. Stanęłam przed nim i zadarłam głowę do góry.
- Skoro już wiesz, że nie jesteś moim bratem, to powinieneś poznać moją prawdziwą... - przestałam na chwilę mówić, by znaleźć odpowiednie słowo - tożsamość?
- A co mi to da? Mogłabyś się już wynosić, co, darmozjadzie? - spytał znudzony.
- Ja ci dam... - ledwo opanowałam się, by nie dokończyć groźby. - Jakbyś nie wiedział, to stoi przed tobą potomkini jednego z niewielu smoczych rodów, w których nadal płynie czysta, smocza krew! - wykrzyknęłam, ponieważ straciłam już całkiem swoją cierpliwość. - Czy taki szczeniak jak ty w ogóle wie co to znaczy? - moje oczy niemal zapłonęły.
< Jeremiasz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz