Krew
tego mężczyzny była wyjątkowa, nie umiałem porównać jej z niczym innym.
Wiedziałem że nie ważne ile razy jeszcze jej skosztuję, będzie dla mnie równie
pociągająca. Z pewnością musiałem zadbać o to by jej nie stracić. Może
powinienem sprawić mu tym trochę przyjemności ? Jeżeli będzie odczuwał tylko
ból, może unikać karmienia mnie. Nie zastanawiając się chwili dłużej, wgryzłem
się mocniej i wpuściłem trochę jadu do jego krwiobiegu. Z pewnością zrobiło mu
się przyjemnie, chociaż nie do końca wiedziałem w jaki sposób. Niektórych to
relaksowało, innych podniecało a Joe… sam nie wiedziałem.
- Mógłbyś się pośpieszyć? –
Mruknął, zaciskając palce na moim przedramieniu z ciężkim westchnieniem.
Prychnąłem na to cicho w odpowiedzi, zły z braku wdzięczności z jego strony.
-Marudzisz – Poskarżyłem się i
odsunąłem od niego, chwilę się nad czymś zastanawiając – Jouś mój załatwiłby mi
troszeczkę krwi transfuzyjnej? Bawisz się w pana policjanta, pewnie masz jakieś
znajomości które by to umożliwiły…hmmm ? Tobą się raczej nie najem, a na inne
ofiary się nie zgadzasz moja marudko, więc jak będzie ? –Przybliżyłem się
jeszcze na chwilę do jego szyj i zlizałem z niej krople krwi która spływała
jeszcze z ranki
- Zobaczę co da się zrobić
–Odsunął się ode mnie ostrożnie i podrapał po głowie, skinąłem głową i rzuciłem
mu tylko
- No to do zobaczenia Joe–Po czym
odszedłem, nie czekając na to czy zamierza mnie zatrzymać czy nie. Resztę dnia
mężczyzna miał ode mnie spokój, aż do wieczora, kiedy to wrócił do mieszkania,
siedziałem tam na jego łóżku i czytałem jakąś książkę z nudów
-Aleeeee wy długo pracujecieeeee
–Jęknąłem widząc mężczyznę w pokoju –
Ale swoją drogą urocze mieszkanko, przytulne
-Przepraszam cię bardzo, ale jak ty
tutaj się znalazłeś? W ogóle co do cholery robisz w moim mieszkaniu? – Zdołał
wydukać, na mój widok, najwidoczniej był zdziwiony a ja nie rozumiałem czemu.
-No wszedłem, drzwiami, ukradłem
twoje zapasowe klucze, a gdzie miałem niby czekać twoim zdaniem ? -Spojrzałem na niego jak na skończonego
idiotę i wstałem by odłożyć książkę -A
zmieniając temat, masz dla mnie krew?
- Nie wiem, gdzie miałbyś czekać,
ale moje mieszkanie jest ostatnim miejscem na ziemi, które przyszłoby mi w tej
kwestii do głowy. - Joe rzucił
kluczykami od ducati na stolik w przedpokoju. - A co do tej twojej krwi to nie
jest taka łatwa sprawa. Przecież nie pójdę do banku krwi i nie powiem niczym w
warzywniaku "Poproszę 5 litrów A RH-". Daj mi trochę czasu... I wynoś
się z mojego mieszkania. - Burknął niezadowolony.
- I gdzie mam niby iść ? –Warknąłem
mu w odpowiedzi, prychając pod nosem – Też mam potrzebę snu…może nie do końca
ale lubię spać i nie lubię zimna, na dworze jest zimno, nawet psa byś nie
wygonił w taką pogodę…
-Wampir potrzebuje snu? A to nowość
... - Mruknął do siebie i przewrócił oczyma. - Pies jest milszym od ciebie
stworzeniem. Nie gada, nie pije krwi i nie wymaga niemożliwego.
-Tylko pierwotni wymagają snu, po za tym… mogę
ci pokazać jaki potrafię być miły jeżeli chcesz –Posłałem mu przymilny
uśmieszek –Potrafię na przykład relaksować, …zobaczysz jak będzie miło. Joe
spojrzał tylko na mnie nieufnie i nie przystał na propozycje
-Ty i relaks? Szybciej mnie o ból
głowy przyprawisz. - Pokręcił niedowierzająco głową i ruszył do łazienki. - Idę
pod prysznic, jak tu wrócę ma cię tu nie być. –Jak było się spodziewać, gdy
mężczyzna wyszedł z łazienki, wampir wciąż siedział u niego w domu, oglądał coś
w salonie na sofie w znudzeniu i najwidoczniej nic a nic nie robił sobie z słów
policjanta
-Ładnie pachniesz – Rzucił mu tylko
niby bez zainteresowania, nawet na niego nie patrząc –Aż mam ochotę na
przekąskę… Jak było w pracy w ogóle?
–Chętnie patrzyłem na półnagiego Joe’go i nawet nie przejąłem się gdy przełączył
na inny program, gdzie mówili o jakiś tam ofiarach ,,nieznanego sprawcy ‘’
znalezione dziś, w jeziorze – W pracy było świetnie, bo przynajmniej nie miałem
żadnej pijawy obok ciebie.
- A co z tym że jesteś gejem mój
kochany, upierdliwe samotne kobiety z recepcji nie zapominają~ -Zachichotał,
nie przejmując się w ogóle treścią w telewizji
-Niech sobie myślą co chcą, może
będą mniej upierdliwe. - Joe wstał z sofy, poszedł do kuchni, a po chwili
wrócił z zimnym piwem w ręku i liściem sałaty, który wylądował w terrarium
żółwia. -Siema Fred! Jak się masz stary? – Z początku miałem skomentować jego
mówienie do żółwia ale koniec końców tylko odebrałem mu puszkę piwa i
otwierając ją, z pogardą powąchałem zawartość
-Nie pij tego, twoja krew nie będzie
już taka dobra po alkoholu, po za tym czemu tak często to pijecie? Ohydny i
bezwartościowy napój –Wylał zawartość do zlewu, jednakże mężczyzna niezbyt się
nim przejmując, wyciągnął kolejne piwo. Ile on tego ma?
- Wiesz czemu to pije? - Wskazał na puszkę. -
Bo odstrasza komary i innych krwiopijców. - Zaśmiał się cicho i usiadł z
powrotem na sofie, mrużąc oczy próbowałem mu ją zabrać, ale gdy skończyło się
to niepowodzeniem, tylko prychnąłem zniesmaczony. Chwilę stałem w bez ruchu, po
czym jakby nigdy nic objąłem Joe’ego za
szyję
- Właściwie…jesteś taki swobodny,
nie boisz się mnie ? – Zapytałem zaciekawiony, ledwo powstrzymując się od
ponownego wgryzienia w jego szyję.
-Byłbym głupi, gdybym się ciebie
wcale nie bał... Wiem, że niewiele ci potrzeba, żeby mnie zabić. – Mężczyzna
widocznie spoważniał. - Ale staram się w tym całym szaleństwie zachować chociaż
trochę normalności. Poza tym igranie ze śmiercią to dla mnie chleb powszedni. -
Uśmiechnął się zawadiacko, ostrożnie pozbywając się moich rąk.
-Nie chcę cię skrzywdzić, mógłbyś być
moim przyjacielem.– Stwierdziłem po chwili, obejmując go na nowo, tym razem
mocniej – Mógłbyś być moim przyjacielem –
Wypowiadając te słowa, pogłaskałem go po głowie z lekkim uśmiechem.
Lubiłem jego włosy.
-Chyba posiadasz dziwną definicję
słowa przyjaciel. - Joe znowu się wyrwał z moich objęć i poszedł wyrzucić pustą
puszkę po piwie. - Przyjaciele tej samej płci się obmacują, tak jak to ty
robisz mi.
-Jakie znaczenie ma w przyjaźni płeć? –
Zapytałem marszcząc brwi – i…nie obmacuje cię –Dodałem po chwili zirytowany
jego oskarżeniem. Ten tylko westchnął ciężko i udał się do swojej sypialni, po
czym trzasnął drzwiami. Bez namysłu, ruszyłem za nim.
-Joeeee – Mruknąłem skarżącym się
tonem i położyłem obok niego.
-Czego? –Burknął prawie przez sen Joe – Spać
też mi nie dasz?
- Daaam, ale nie bądź już zły i nie trzaskaj drzwiami – Bawiłem się jego
mokrymi włosami -Zmęczony Joeeee, idź
spać, dobranoc. Mężczyzna westchnął i przekręcając się do mnie plecami, rzucił
tylko,,branoc’’. Przez chwilę go pilnowałem, ale mi się znudziło, więc ułożyłem
się wygodnie i poszedłem spać , dla mnie nasze wspólne mieszkanie zapowiadało
się ciekawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz