-I jak tam nowe życie? - spytała Katie, biorąc łyk kawy.
Prychnęłam głośno.
-Trzecia tożsamość w ciągu miesiąca? Co by się nie działo, chyba już nic mnie zaskoczy. - westchnęłam, rzucając lodowate spojrzenia wszystkim tym, którzy przyglądali się nam z ciekawością.
-Nie patrz tak na nich. - syknęła moja kuzynka cicho, karcąc mnie spojrzeniem.
-A to niby czemu? - odburknęłam. - Niech się nie gapią na nas jak na okazy w zoo, jeszcze nas tam nie wsadzili.
Katie popatrzyła na mnie zimno.
-Wiesz, mimo ogromu różnych dziwnych stworzeń, rzadko spotyka się dwie albinoski w jednym miejscu.
Prychnęłam, odrobinę za głośno, tak, że nawet ci, których brak pigmentu nie interesował, odwrócili się w naszą stronę.
-Nie jestem albinoską. - mruknęłam i spojrzałam z ciekawością na czarną teczkę, która spoczywała przy siedzeniu mojej kuzynki. - Co Ty razem masz?
-Masz swoją? - zapytała, spoglądając pod stolik.
-Jasne, wszystko wydrukowane, tak jak chciałaś. Ale wątpię, żeby szybko zrobili następny krok.
Catie patrzyła na mnie z powagą, ale zaraz rozluźniła się.
-Może przejdźmy do jakiś przyjemniejszych tematów.. Jak tam między Tobą, a Amadeuszem? - spytała, uśmiechając się szeroko.
- C-co? - zdziwiłam się. - Jak to między mną a...
-Wiedziałam! - krzyknęła z zadowoleniem moja kuzynka. - Rumieniec Cię zdradził. - zaśmiała się głośno.
-Phi. - próbowałam wyjść ze wszystkiego z resztką honoru, który mi został. - Amadeusz jest czasami żałosny.
-Mówisz? - zapytała, a ja zaczęłam się zastanawiać czy warto opowiadać tę historię.
-Taa, zanim wróciliśmy znad Morza Niespokojnego, postanowiliśmy spędzić trochę czasu na plaży. Wszystko bardzo miło, poszliśmy, kocyk, kanapki i tasaki KK. Miałam wprawdzie drobny problem z zawiązaniem z tyłu stanika, ale pomógł mi John. Później graliśmy w siatkówkę...
Catie wybuchnęła głośnym śmiechem, krztusząc się i wypluwając kawę.
-Co? - spytałam. Jeszcze nie doszłam do "zabawnego" momentu w historii.
-Zajrzałam Ci do głowy. - powiedziała, ocierając łzy, nadal z ogromnym wyszczerzem na twarzy.
-Papa. - powiedziałam, nagle tracąc ochotę na resztę kawy z mojego kubka. Wstałam i wzięłam teczkę Catie.
-Ale że... - białowłosa znów dostała ataku śmiechu. - Że spadł Ci stanik, to bym nie wpadła.
Rzuciłam jej lodowate spojrzenie i wyszłam z kawiarenki, trzaskając drzwiami. Nadal wściekła wyjęłam telefon i zadzwoniłam do John'a.
-Hej. Mogę wpaść? Jest u Ciebie KK?
-Tak właściwie, to jesteśmy pod moimi drzwiami.
-Super. Powiedz naszej kochanej Kiszce, żeby naostrzyła tasaki.
<c.d. Amadeusz
XDDDDDDDDDDD
Nie mam więcej komentarzy xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz