Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

11 lipca 2016

Od Merry c.d. Amadeusz

Powietrze wokół mnie było wręcz dusząco suche. Wzięłam jedną z lodowych kuleczek z podłogi i rzuciłam ją o szklaną powierzchnię. Kulka rozbiła się, ale od razu przywróciłam jej poprzedni kształt.
Zaczęłam się zastanawiać czy jest tu gdzieś jakaś klimatyzacja lub jakikolwiek przepływ powietrza, czy po prostu po jakimś czasie zabraknie mi tlenu.
Kuleczka miarowo uderzała w ścianę.
W pomieszczeniu było naprawdę ciemno, ale zdążyłam się przyzwyczaić do przytłaczającej ciemności.
Bardziej wyczułam niż usłyszałam, że ktoś się zbliża. Dopiero gdy najbliższe mi drzwi otworzyły się cicho usłyszałam nielubiany przeze mnie głos.
-Dzień Dobry. Dobrze Ci się spało? - spytał mężczyzna, który znowu ubrał się w ten sam garnitur.
Przewróciłam oczami.
-Oczywiście. Uwielbiam spać na zimnej podłodze w tym samym ubraniu co byłam cały poprzedni dzień. - prychnęłam. - Mam nadzieję, że przyniosłeś mi jakieś ciuchy?
Podrapał się po głowie.
-A, nie no to bardzo super! Naprawdę bardzo się cieszę. - westchnęłam głośno. - A myślałam, że chcecie mnie trzymać tu żywą. A tu niespodzianka! Chcecie mnie zasmrodzić na śmierć, hmmm?
Po jego minie uznałam, że jestem odpowiednio nieprzyjemna.
-A tak w ogóle, to strasznie potrzebuję do toalety. Jest tu jakaś czy będę musiała Cię poprosić żebyś się odwrócił? - utrzymałam te samą minę, chociaż w środku umierałam ze śmiechu widząc wyraz jego twarzy.
-I jeszcze jedna sprawa. Czy  jak nagle wyrwę się spod waszej kontroli i powyrywam Ci wszystkie kończyny, to wolisz zostać wrzucony do morza czy może polany benzyną i zostawiony tutaj i z opakowaniem zapałek?
Zadrżał, ale nic mi odpowiedział. Dopiero po kilku sekundach otworzył usta.
-Zaraz podam Ci ośrodek, który ograniczy Twoje funkcje życiowe. To załatwi sprawę. A jeśli zarejestrujemy nagły skok Twojej mocy, natychmiast zostanie podany Ci nasz najnowszy środek.
-Mianowicie?
-To pewna bardzo stara bakteria, którą udało nam znaleźć w lodowcu.
-Chodziło mi bardziej o to co ona robi..? - powiedziałam już zniecierpliwiona.
Pokręcił głową.
-To nie jest teraz istotne. - powiedział i wyjął ze złotek szkatułki napełnioną strzykawkę.
Wstałam i przeciągnęłam się.
Drzwi otworzyły się, a środka wszedł ważniak. Przypomniała mi się pewna scena z mojego ulubionego filmu. Może nie mam mocy, ale...
Skoczyłam i zrobiłam zgrabny przewrót po jego nogami.
Kopnęłam go trochę poniżej brzucha i dopadłam do panelu sterującego. Drzwi zamknęły się za mną.
Zachichotałam, gdy zobaczyłam, że leży skulony na podłodze.
-Jeśli chcesz przeżyć, to radzę użyć tej substancji ze strzykawki.
-Bo, co? - wydusił. - Nic mi nie zrobisz, szkło jest kuloodporne.
-Bo się zamrozisz kochasiu. - zachichotałam.
Zacisnęłam pięści, a po chwili powietrze przestało być wilgotne.
Lód pokrył drzwi od okrągłej celi. Szybko przejrzałam panel sterujący. Jest.
Po chwili powietrze o bardzo niskiej temperaturze zaczęło wypełniać pomieszczenia.
-Miłego snu zimowego - szepnęłam przykładając twarz do szklanej szyby.
Wyszłam, śmiejąc się głośno.
***
 
 
Może to przez krew zasłaniającą biały kolor, a może po prostu przez krew, którą byłam ubrudzona nikt mnie zatrzymał.
Oczywiście dopóki nie spotkałam pani Szefowej.
-Co Ty?! - krzyknęła. - Jak?! Kiedy?!
-Nie za dużo pytań na raz, mmm? Powinnaś być cicha, jak Twój brat. No dobra, wcześniej nie był taki cichy znowu, ale jak na razie nie wygląda na to, żeby miał szybko coś powiedzieć.
Zaśmiałam się.
-Za-zabiłaś go. - jego mina wyrażała bezgraniczną wściekłość.
-Może. - byłam zbyt ciekawa i bardzo chciałam zobaczyć jak ta sytuacja się rozwinie.
Balansowałam na krawędzi.
-Zabiję Cię. - wyjęła pistolet . Załadowała go, ale nie zdążyła strzelić. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że z brzucha wystaje jej szerokie ostrze. Krew popłynęła obwicie z ogromnej rany.
-C-co? - spytałam bezgranicznie zdziwiona.
Po chwili zza dziewczyny wyskoczyła moja... przyjaciółka?
-Tylko ja mam prawo grozić małej Merry. - powiedziała KK, której włosy miały akurat kolor dojrzałej limonki. Miała na sobie czarny kombinezon, wyposażony w co najmniej cztery pistolety i kilkanaście tasaków. W lewej ręce miała jeszcze ubrudzoną w krwi siekierkę.
-Cześć. - powiedziałam powoli.
-Witaj, słoneczko. - powiedziała i rzuciła mi mój łuk. Zdjęła z plecy mój kołczan i podała mi go.
Założyłam go i od razu poczułam się pewniej. Naciągnęłam cięciwę na łuk.
-Skąd tak właściwie..?
-Cii. - przyłożyła mi palec do ust i uśmiechnęła się słodko. - Po prostu ciesz się imprezą. - powiedziała i skoczyła za mnie prawie przepoławiając jakiegoś faceta.
-Okej. - powiedziałam, mimo, że byłam mocno "confused".
Nałożyłam strzałę na cięciwę i wymierzyłam w jednego gościa z zbliżającego się tłumu.
 
<c.d. Amadeusz
To obejrzyj chociaż Avengers ;3
Inaczej wszystkie moje śmieszne nawiązania przepadną XD>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz