Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

15 lipca 2016

Od Amadeusza c.d. Merry

Od jakiejś godziny błądziłem po labiryncie białych korytarzy. Byłem zmęczony, głodny, spragniony i wszystko mnie bolało. Nigdzie nie widziałem Merry. W końcu zrezygnowany oparłem się o ścianę i usiadłem. Oparłem łokcie o kolana i położyłem głowę na rękach. Siedziałem tak z zamkniętymi oczami i ledwo kontaktowałem z rzeczywistością. Z tego stanu odrętwienia wyrwał mnie jakiś gwałtowny ruch oraz szarpnięcie mojego ramienia.
-Wstawaj! Wracasz o swojego małego więzienia! - Uniosłem ociężale głowę. Za rękę trzymał mnie jakiś wielki, tępy osiłek. Świetnie.
-Stęskniłem się za wami... - Mruknąłem.
-Jak miło. A teraz wstawaj! - Wydarł się i potrząsnął mną brutalnie.
-Nigdzie nie idę. - Odparłem obojętnie. Jego spojrzenie stało się straszne. Ciemne oczy wpatrywały się we mnie z nienawiścią.
-Może zachce ci się iść, jak dostaniesz trochę w pysk, co? - Warknął niczym rozgniewany grizzly.
-No nie wiem, czy to dobry pomysł... Przemoc to nie jest dobre rozwiązanie konfliktu. - Mój głos był jakoś dziwnie cienki. Facet zignorowałam moją sugestię i się już zamachnął, kiedy z dala doleciały jakieś odgłosy.
-O kurwa! Co tam się dzieje? - Zerwał się i pobiegł w tamtą stronę. Daleko nie pobiegł bo już po chwili został ugodzony strzałą w klatkę piersiową. Padł na podłogę i zaraz wokół niego utworzyła się czerwona kałuża krwi. Usłyszałem zbliżające się kroki. Nie mógł to być nikt z tych typków z tej popapranej instytucji, bo przecież nie zabiliby swojego człowieka. Poza tym strzały nasuwają mi na myśl tylko ją.
-Amadeusz! - Merry ukazała się moim oczom, a za nią przybiegła jakaś panienka w limonkowych włosach. Chwila, chwila, czy to nie...
-KK?! Co ty tutaj robisz? - Rozpoznałem naszą koleżaneczkę od tasaków.
-Aktualnie ratuje ci tyłeczek. - Uśmiechnęła się złośliwie.
-Musimy stąd zwiewać. Wstawaj John! - Merry podała mi rękę, abym się podniósł. Wstałem dzielnie, mimo, że wszystko mnie bolało.
-Dasz radę biec? - Zerknęła na mnie moja przyjaciółka.
-Jasne. Uleczyłem się, więc nie jest ze mną źle. Czuję się dobrze. - Uśmiechnąłem się. Nie kłamałem, tylko delikatnie mijałem się z prawdą. Ruszyliśmy biegiem. Dość szybkim. Za szybkim. Jednak nie poddawałem się na razie.
-Jak się w ogóle uwolniłaś? - Zapytałem Merry, ciekawy jej ucieczki.
-Cóż... Zamroziłam takiego jednego... Zresztą to długa historia. - Dziewczyna machnęła ręką. - A ty jak się tu znalazłeś?
-No mama mi pomogła. - Uśmiechnąłem się na wspomnienie mojej dziwnej wizji.
-Jak niby? - Merry zmarszczyła brwi.
-Miałem wi... - Nie zdążyłem skończyć zdania, bo w tym momencie zacząłem gwałtownie kaszleć. Zatkałem usta ręką, na której pojawiły się krople krwi. Jeszcze mi nie przeszło? Dziewczyny się zatrzymały.
-Ej, co ci jest? - KK spojrzała na mnie zaskoczona.
-Mówiłeś, że się uleczyłeś...  - Mina Merry wyrażała jakby irytację.
-Chyba nie do końca mi się udało. - Wycharczałem i znowu zaniosłem się kaszlem.
-Musimy stąd natychmiast wydostać. - Zakomunikowała moja przyjaciółka.
-Tylko jak? - KK patrzyła to na mnie to na nią. - Pewnie wszystkie wyjścia już są obstawione, a z nim nie możemy zbyt sprawnie walczyć. - Wskazała na mnie.
-Nic mi nie będzie. - Odparłem cicho po kolejnym atak kaszlu. Spojrzałem na Merry, z jej miny wnioskowałem, że właśnie wpadła na cudowny pomysł.
[Merry?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz