Jechałem ducati, dokoła było ciemno i ponuro. Zatrzymałem się w jakimś lesie. Wyjąłem broń i rozpocząłem poszukiwania. Nagle w ciemności zaświeciły się czerwone punkty. Ruszyłem w ich kierunku. Wymierzyłem lufę mojego pistoletu przed siebie i skradałem się niczym kot. Usłyszałem za mną jak ktoś łamie gałązkę. Odwróciłem się i zobaczyłem coś potwornego. Był to jakiś zmutowany wampir, który rzucił się na mnie z kłami.
Obudziłem się zlany potem. Co za idiotyczny sen. Podparłem się na łokciu i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że obok mnie leży kolejny wampir. Tego niestety, albo stety znałem. Laren drzemał sobie smacznie tuż obok mnie. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Co się stało z moim poukładanym życiem? Runęło z wielkim bum, kiedy spotkałem tego porąbanego wampirka. Wstałem i jeszcze lekko ospały poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Szybko pochłonąłem te kilka kanapeczek, ubrałem się i chciałem się po cichu wymknąć z własnego mieszkania, ale w tym momencie w drzwiach od mojej sypialni stanął Laren.
-Jak ci spało w MOIM łóżku? - Zaakcentowałem wyraźnie przynależność tego jakże osobistego mebla.
- Jest miękkie, lepsze od mojego.- Przyznał z uśmiechem, przeciągając się.
-Cieszy mnie to bardzo, lecz niestety muszę się z tobą pożegnać. - Wziąłem kluczyki od ducati i wsadziłem do kieszeni spodni. Laren podszedł do mnie i objął mnie od tyłu za szyję.
-A... gdzie idziesz? Kiedy wrócisz? Będę tęsknił.
-Niektórzy tutaj muszą pracować. - Ostrożnie wyswobodziłem się z jego objęć. Nie zostać jego śniadaniem. - Wrócę za parę godzin i możliwe, że przyniosę ci krew. Masz jakieś preferencje?
-Mogę iść z tobą?- Zapytał po chwili ciszy, całując mnie po szyi. To nie było normalne zachowanie. Przynajmniej nie dla mnie. Odsunąłem się od niego.
-Może lepiej zostań. - Uśmiechnąłem się pod nosem. - Sam załatwię wszystko szybciej i przy okazji wyprostuje pewne sprawy.
Spojrzał się na mnie, jak na obrażone dziecko, któremu powiedziano, że nie dostanie już na dziś słodyczy. Po czym, koniec końców, usiadł na sofie po turecku i włączył sobie coś w telewizji, całkowicie mnie ignorując. Chyba się na mnie obraził. No cóż mam nadzieję, że mu kiedyś przejdzie. Wystarczy mi trochę namolny wampir, a nie wampir, który strzela fochy i nie wiadomo, czy za chwilę kogoś nie zabije. Zbiegłem ze schodów i podszedłem prosto do ducati. Odpaliłem silnik i pomknąłem na komisariat. W pracy nagromadziło mi się, jak zwykle trochę papierkowej roboty, więc ruszyłem z naręczem papierzysk do mojej drogiej Lucy. W połowie drogi przypomniałem sobie ostatnie zajścia, które miały tu miejsce na jej oczach i stwierdziłem, że warto wpierw trochę wyprostować tą niezbyt jasną sytuację.
-Hejka Lucy! - Uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie. Dziewczyna przyjrzała mi się podejrzliwie.
-Cześć Joe! - Była jakby wpatrzona we mnie. - Masz dla mnie jakieś papiery?
-Tak. Caałą górę. - Wskazałem na pokaźnych rozmiarów stertę. - Ale za nim przejdę do tego, chciałem wyjaśnić pewną sprawę.
-Jaką? - Lucy udała zdziwienie, unosząc brew ku górze.
-Pamiętasz tego dziwnego faceta, który udawał mojego chłopaka? -Odchrząknąłem.
-Noo tak, serio jesteście razem?! - Jej oczy zrobiły się szerokie jak spodki od doniczek.
-Nie, nie. To kompletne nieporozumienie. - Zacząłem gwałtownie kręcić głową. - Chodzi o to, że to mój dobry kumpel, który jest aktorem i właśnie się przygotowuje do swojej najnowszej roli.
-Wow, jest aktorem? - Twarz dziewczyny promieniała szczerym podziwem.
-Tak. Ma zagrać właśnie takiego homoseksualistę, który jest wschodzącą gwiazdą muzyki rockowej i wiesz... Zgodziłem się mu pomóc w przygotowaniach, bo wiem, że to dla niego ważne. - Uśmiechnąłem się szeroko.
-AA! To dlatego nie mogłeś mi nic wcześniej powiedzieć, żeby twój przystojny kumpel nie wyszedł ze swojej roli, tak? - Eh, jak łatwo jest oszukać niektóre kobiety.
-Dokładnie! Trafiłaś w sedno całej sprawy. Tylko wiesz, co? - Pochyliłem się nad dzielącym blatem i zbliżyłem usta do ucha dziewczyny. - Lepiej, żeby mało osób na komisariacie o tym wiedziało. Bo to jednak duża rola i producenci nie chcą niepotrzebnego rozgłosu przed premierą.
-Rozumiem. - Spojrzała na mnie poważnie. - Będę milczeć.
-Dzięki Lucy! Ja spadam na przesłuchania. - Pomachałem jej na pożegnanie, w duchu widząc, jak za chwilę zacznie paplać do wszystkich naokoło o moim znajomym, który jest aktorem. O to mi właśnie chodziło, aby wszyscy się dowiedzieli, tego, że z moją orientacją jest wszystko w porządku. Rzuciłem się w dalszy wir pracy.
***
Po zakończeniu wszelkich spraw na dziś, postanowiłem załatwić wreszcie krew dla mojego nieproszonego gościa. Wsiadłem na motocykl i skierowałem się do miejscowego szpitala, w którym znajdował się bank krwi. Wszedłem do zimnych, skąpanych w ostrym świetle korytarzy przesiąkniętych charakterystycznym zapachem szpitala. Znalazłem odpowiedni pokój i bez pukania wkroczyłem do niewielkiego pomieszczenia pełnego lodówek. W środku znajdowała się młoda pielęgniarka.
-Witam panią, jestem z policji. - Pokazałem legitymację. - Mam za zadanie przewieźć 5 litrów krwi na miejsce wypadku samochodowego. Potrzebna jest A RH + i 0 RH-. Tutaj ma pani potrzebne zaświadczenie od lekarza, który nadzoruje akcję ratunkową.
-Witam. - Spojrzała na mnie podejrzliwie, po czym zerknęła na świstek papieru, który zgrabnie sfałszowałem. - Dlaczego policjant przyjechał po krew? A nie jak zwykle karetka?
-Cóż... Krew potrzebna jest jak najszybciej, inaczej ranni mogą nie przeżyć. Niestety warunki na drodze uniemożliwiły karetce przedostanie się do szpitala, więc wysłano mnie, gdyż posiadam motocykl, więc najszybciej mogę przetransportować im tą krew. - Gładko kłamem, przy okazji lustrując zgrabne ciało młodej kobiety.
-W takim razie, niech pan chwilę zaczeka. - Zniknęła i po chwili wróciła z dziesięcioma pół-litrowymi workami ze szkarłatną cieczą. Spakowała je ostrożnie do specjalnej, przenośnej lodóweczki i wręczyła w moje ręce.
-Proszę jechać ostrożnie. - Uśmiechnęła się niepewnie.
-Dziękuję. Do widzenia. - Wymaszerowałem z pokoju. Zamontowałem lodówkę na motorze i skierowałem się do domu. W mieszkaniu było perfekcyjnie wysprzątane,ale podejrzanie cicho. Wszedłem do salonu, gdzie na sofie spał skulony Laren. Kiedy tylko postawiłem kolejny krok, wampir się obudził.
-Mam dla ciebie jedzonko! - Wskazałem na przenośną lodówkę. - Ciężko było mi to zdobyć.
[Laren?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz