Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

26 września 2016

Od Gabrielle c.d. Jeremiasz

Prośba, czy może propozycja, która padła z ust Jeremiasza była dla mnie totalnym zaskoczeniem. Chciał ze mną zamieszkać po 4 miesiącach bez najmniejszego kontaktu? Uważałam go za kolegę, nawet wcześniej może za kogoś w rodzaju towarzysza, ale teraz był dla mnie praktycznie obcym człowiekiem. Znaczy wiedziałam o nim więcej niż o przeciętnym człowieku, którego mijałam w pracy, czy na ulicy, ale no nie byliśmy ze sobą na tyle blisko, żeby razem mieszkać.
-Coś się stało? - Jeremiasz wydawał się zaniepokojony.
-Nie. Znaczy w sumie to tak. - Zaczęłam się plątać. - Chodzi o to, że mieszkam obecnie w lofcie, gdzie mam tylko jeden duży pokój... No i tak nie bardzo miałabyś gdzie spać.
-Ale to nic nie szkodzi. - Machnął ręką. - Ja mogę spać nawet na podłodze na materacu.
-Tylko, że... - Zacięłam się, bo nie wiedziałam jak ująć myśli w słowa.
-Mogę nawet spać w szafie. - Jego spojrzenie mówiło, że jest zdesperowany. Musiało się coś wydarzyć, skoro był gotowy na takie poświęcenia.
-Jeremiasz, bądź ze mną szczery. Coś się wydarzyło? - Zmarszczyłam brwi.
-Eee... - Zakłopotany spuścił wzrok. - Mieszkanie mi się spaliło. Był pożar i wszystko jest zniszczone, więc póki nie skończy się remont to nie mam ani, gdzie spać ani pracować, bo sklep też trochę na tym ucierpiał.
-Naprawdę? I nie masz się gdzie podziać? - Zrobiło mi się go żal, co rzadko mi przychodzi. Ale to jednak był Jeremiasz. Czułam do niego jakąś odrobinę sympatii. Chłopak pokiwał tylko smętnie głową.
-Ale wiesz, ja nadal muszę w nocy przemieniać się na pewien czas... - Mruknęłam cicho, by nikt nie usłyszał.
-Nie przeszkadza mi to. - Uśmiechnął się delikatnie. - Chyba skończyłaś z zabijaniem?
-Cicho! - Rozejrzałam się dookoła, czy nikt przypadkiem tego nie usłyszał. - Nie, już panuję nad sobą podczas przemiany. - Dodałam cicho.
-Czyli mogę z tobą zamieszkać? - Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
-Powiem szczerze, że bardzo dobrze mieszkało mi się samej... - Zawiesiłam głos, a Jeremiasz głośno przełknął ślinę w oczekiwaniu na mój werdykt. - Ale jako, że mi swojego czasu dużo pomogłeś to nie odmówię ci teraz schronienia w potrzebie.
-Jesteś świetna Gabrielle! - Uśmiechnął się i jakby odetchnął z ulgą.
-A teraz wybacz, ale muszę wracać do pracy. Kończę o 22, więc mogę dać ci adres i klucze, żebyś zaczekał na mnie w mieszkaniu. - Zebrałam się ze stołka i wróciłam za bar.
-Jeśli nie miałabyś nic przeciwko temu... - Czerwonowłosy uśmiechnął się niepewnie. Napisałam na karteczce adres i podałam mu klucze.
-To niedaleko, więc nie powinieneś mieć problemu z trafieniem. - Zaczęłam robić drinka w shakerze. - Rozgość się. Czysty ręcznik znajdziesz w szafce po lewo w łazience.
-Dziękuję ci jeszcze raz bardzo, bardzo. - Jeremiasz zabrał klucze i karteczkę, a następnie się oddalił do drzwi wyjściowych. Co ja zrobiłam? Będę mieszkać w jednym pokoju z mężczyzną. Ale z drugiej strony Jeremiasz już mi uratował parę razy tyłek. Nie mogłam go zostawić na pastwę losu. Chociaż nie ma innych znajomych? Jest znacznie dłużej niż ja w Mieście. Zresztą nie czas teraz na rozmyślanie. W Latteo zbierało się coraz więcej klientów, więc miałam ręce pełne roboty. O 22 skończyła się moja zmiana, więc uprzątnęłam bar, zdjęłam fartuszek, poprawiłam włosy i wyszłam z kawiarni tylnym wyjściem. Na zewnątrz było już po zmroku. Ciemna noc, oświetlana była jedynie przez księżycową poświatę wyłaniającą się zza chmur. Postanowiłam, że przemienię się teraz na godzinkę i wrócę do domu. Znalazłam ciemny zakątek i po ujrzeniu fioletowego światła poczułam, że znowu jestem w demonicznej skórze.  Skacząc po dachach dotarłam do sklepu Jeremiasza. Chciałam zobaczyć, jak bardzo był zniszczony jego dobytek. Zeskoczyłam przed drzwi budynku, który... wcale nie wyglądał, aby doświadczył go jakiś pożar. A to oznaczało tylko jedno... Mój szanowny kolega Jeremiasz mnie odrobinę okłamał. Wkurzona, ruszyłam do domu. Sprawdziłam, czy na klatce schodowej nie ma żadnych nieproszonych w tej chwili sąsiadów i kiedy nikogo nie dostrzegłam, nadal będąc przemieniona, weszłam do swojego mieszkania.
-Jeremiaszku, możesz mi wytłumaczyć,  jak to się stało, że twój rzekomo spalony sklep i mieszkanie nie nosi żadnego śladu płomieni? - Mój głos był lodowaty. Nie lubiłam, kiedy ktoś mnie okłamywał.
[Jeremiasz?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz