Rozciągnąłem się na kanapie i ziewnąłem. Od razu usadowiły się na mnie oba koty. Zwinęły się w dwa kłębuszki i zajęły obydwa kolana. Westchnąłem z delikatnym uśmiechem i pomiziałem oba. Przypominały mi moją kotkę, która była ze mną jeszcze w pałacyku.
- Szkoda, że jej tu nie ma.. - zwierzęta zadarły łebki i popatrzyły na mnie z zainteresowaniem - ..polubilibyście ją. - zamrugały oczami i ułożyły się do drzemki. Sam zaraz usnąłem.
William wyszedł z łazienki zaiste naburmuszony. Stanął na progu salonu i, niczym fotoradar na autostradzie, z zawziętością w oczach i szczotką od mycia w rękach, począł mnie lokalizować. Gdy w końcu mnie ujrzał, zwiniętego razem ze zwierzakami, postąpił ku mnie, nachylił się i walnął mnie drewnianą rączką po nosie. Podskoczyłem, a przestraszone koty zerwały mi się z kolan i pobiegły przerażone do sąsiedniego pokoju.
- Phan... - odwróciłem się i zobaczyłem Williama w białym ręczniku na głowie, owiniętego kolejnym ręcznikiem i wymachującego wojowniczo szczotką - ..ja tu potrzebuję pomocy, drę się i drę, a ty sobie śpisz.
- Hm... - spojrzałem na niego nie rozumiejąc - ..co ci się stało? Ghule cię zaatakowały?
- Coś gorszego.. - westchnął z heroicznym wyrazem twarzy - ..coś dużo gorszego.
- Aaaa... skończył ci się papier? - spytałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi, tylko chłopak zdzielił mnie po raz wtóry.
- Nie, idioto. - fuknął naburmuszony - Zapomniałem wziąć ubrań na zmianę..
- Eee.e.. - machnąłem ręką rozczarowany - ..i to niby ma być przerażające? - odwróciłem się tyłem do niego, ale w samą porę zasłoniłem się rękami, aby znowu nie oberwać w łeb. Usłyszałem tylko fuknięcie i specyficzne kroki w mokrych kapcioszkach.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz