- To nic poważnego.- zaśmiałem się i poprowadziłem go do pokoju. Na szczęście zdążyłem tu posprzątać.- I Kurumi mnie w ogóle nie interesuje. Mam chrapkę na ciebie.- usiadłem na fotelu.
Koro zrobił zdziwioną minę i usiadł na kanapie naprzeciwko mnie.
- Wiesz jak to brzmi...?
Zastanowiłem się chwilę po czym wybuchnąłem śmiechem.
- Nie. Nie chodzi mi o to, spokojnie.- chociaż kto wie... jak mnie ładnie poprosi to go przelecę. Dobra... myśli na inny tor, teraz co innego jest ważne!
- To o co?- znów zrobił tą poważną minę.
Westchnąłem i zdjąłem chustę ukazując swoją szczękę. Usta miałem normalne ale potem zamiast policzków miałem zęby potwora. Wyglądało to strasznie ale dzięki temu miałem możliwość chronienia się zębami.
- Dlatego noszę chustę.- wytłumaczyłem szybko.- Ząbki po tacie, nie wnikajmy, nie o to tu chodzi.
Jego wzrok stał się pełen dystansu i gotowości. Musiał być szkolony i umiał walczyć. To jest pewne.
- Jesteś demonem?
- Nie...- uśmiechnąłem się.- Jestem Żołnierzem. Całkiem niegroźna rasa, pokojowa, chętna do bitek tylko między sobą, chociaż szczerze się przyznam że ja lać się lubię ze wszystkimi.
- I co dalej?
- Niestety nie mam pełnych mocy.- zrobiłem smutną minę.- Bo nie mam Ofiary. Każda którą wybierałem nie dawała rady, ale twoja jest tak silna że czuję że jesteś idealny. Moja propozycja jest więc taka: zostań moją Ofiarą, w zamian będziesz miał ochroniarza dla siebie i Kurumi. No i towarzysza rozmów.
- Nie jest mi potrzeby ochroniarz.
- Nie wątpię ale my Żołnierze mamy obowiązek "opiekować" się swoimi Ofiarami bo naprawdę dużo nam dają. Są one taką... możliwością przepływu mocy. Oczywiście każdy z nas może prowadzić swoje życie.
- Żebyś mógł walczyć i używać mocy musiałbym być przy tobie.- zmarszczył czoło.
- Teoretycznie tak, ale ja słaby nie jestem i potrafię utrzymać więź z Ofiarą nawet gdy jest ode mnie znacznie oddalona. To jak? Zgadzasz się?- uśmiechnąłem się szeroko i miło.
[Koro?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz