Spojrzałem na niego z cieniem nadziei. Czyżby wreszcie odegnał te jego tragiczną wizję pojmowania świata i zrozumiał, że do sytuacji trzeba się przystosować?
- Cieszy mnie to, że wreszcie się pozbierałeś. - uśmiechnąłem się, ale odpowiedziało mi agresywne fuknięcie. Najwyraźniej wcale nie zażegnaliśmy naszego konfliktu, raczej przełożyliśmy jego rozstrzygnięcie na inny termin. - Masz jakieś pomysły?
- To ty nas w to wpakowałeś.. - usłyszałem obojętny ton - ..więc to ty powinieneś myśleć. Nie ja. - ten foch w głosie był wręcz uroczy, ale jednak nie na uroczość była pora.
- Co powiesz na to, aby przeprowadzić się na stałe do Miasta? - spytałem - W tłocznym mieście o wiele trudniej będzie nas zabić niepostrzeżenie. No i łatwiej jest nam zginąć w tłumie..
- Chodzi po prostu o to, że jesteś zbyt leniwy, aby przebywać stale drogę z Domu do Miasta.. - fuknął - Grubas.
- Gnojek.. - wywaliłem język przekornie - A teraz twój pomysł.
- Może zmienimy imacz na jakiś czas..? - zaproponował - Ty.. zetniesz kłaki, a ja na przykład... na przykład.. - zamyślił się - ..zostanę kobietą na jakiś czas..
- CO?! - zatrzymałem się i odwróciłem w jego stronę, ale jako, że niosłem go przez ramię, jedyną rzeczą jaką ujrzałem, był jego tyłek, który nie za wiele mi mówił o jego intencjach. Raczej o podejściu do sprawy - W jakim sensie?
- Będę nago chodził po domu.. - rzekł tak, że nie miałem pojęcia czy to żart, czy mówi serio - ..a ja będę wychodził, to wbiję się w jakaś ładną sukienkę i odpicuję się tak, że wszyscy będą się za mną ślinić.. - kopnął mnie w pierś - ..żebyś wreszcie docenił, że takiego skarbu się nie zabija.
- Jakbyś nie zauważył: jesteś żywy. I nie podoba mi się ten pomysł z twoim przebraniem.
- Pff... tu nie chodzi o to. Sam mówiłeś, że pora odrzucić ziemskie uprzedzenia i poświęcić się dla wyższej sprawy, no nie?
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz