Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

22 stycznia 2015

Od panienki Viellene

- Ale dziś ciepło! - westchnęłam i popatrzyłam wokoło. Piękne puchate chmury leniwie sunęły po niebie. Słońce miło grzało. Wystawiłam twarz, by promienie mogły ją oświetlić, lecz po chwili szybko cofnęłam.
Zupełnie zapomniałam, że nie mogę się za bardzo opalić... Jak wtedy będę wyglądać?! Na pewno okropnie! Nie, do tego po prostu nie mogę dopuścić!
Wypiłam do końca pyszny koktajl o smaku banana i truskawki, po czym wstałam. Wzięłam do ręki moją ulubioną, koronkową parasolkę.
Zaczęłam iść chodnikiem w stronę ulicy, na której, z tego co wiedziałam było dużo sklepów z ubraniami. Po stracie wszystkich moich cennych sukienek za sprawą pewnego... zbiegu okoliczności - co było jedną z moich mniej ciekawych przygód, jakie mnie spotkały ostatnio - nie miałam na dobrą sprawę w co się ubrać.
Po wyczerpujących poszukiwaniach udało mi się znaleźć wreszcie sklepik na poziomie.
- Świetnie! Szyją nawet na zamówienie!
Z radością weszłam do środka

***
Przeciągnęłam się i chwyciłam rączkę niewielkiej walizki, w której znajdowało się wszystko, co miałam.
- Hm... Zaczyna się ściemniać. Czas już tam pójść. - rozwinęłam karteczkę z adresem, po czym upewniłam, że jestem we właściwym miejscu. 
- Wreszcie! - mruknęłam i ziewnęłam. - To już się robiło nudne...
Na piętrze paliło się światło. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Jakby w odpowiedzi światełko zgasło. 
- No, naprawdę?! Co za chamstwo! - krzyknęłam z zarzutem. Wzięłam parę głębokich wdechów. Już po chwili zaczęłam żałować, że to powiedziałam. Oh, mam nadzieję, że tego nie usłyszał. Dobra, teraz czas na nową strategię!
Zaczęłam klikać dzwonek, aż osobnik nie otworzył drzwi. Przyjrzałam się mu od stóp do głów. Delikwent miał na sobie wymięte ubranie, ponadto ku mojemu szczeremu ubolewaniu śmierdział alkoholem. W co ja się wpakowałam?!
Przecież jakoś to przeżyję! Muszę przecież gdzieś mieszkać! Może i wygląda jak... ale to nadal smok! Poza tym jeszcze go ustawię tak, by robił co mu rozkażę! Wydaje się być podatny na moje niewinne sztuczki. Muszę się tylko skupić.
Zebrałam się w sobie i wzięłam głęboki wdech. To na pewno będzie trudne...
- Witaj braciszku! - pisnęłam i rzuciłam się mu na szyję ukrywając obrzydzenie.
- Eee... Zaraz, zaraz... Co?! To chyba jakaś pomyłka... - był widocznie zmieszany. - O jakiego brata ci chodzi? Nie jestem żadnym... - zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Ależ JESTEŚ! JESTEŚ moim ukochanym braciszkiem, którego nie widziałam już od baaaardzo dawna! - włożyłam w te słowa całą swoją moc.- Nie pamiętasz mnie? - popatrzyłam na niego jakbym miała się zaraz rozpłakać.
No błagam, niech to zadziała! Nie mam zamiaru stać tu wieczność! Nogi zaczęły mnie już boleć...

< Panie Jeremiaszku? Mam nadzieję, że jakoś to wyszło...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz