- Bardzo dobrze się czuję. - uśmiechnąłem się - Nie widzę powodu, dla którego miałoby być inaczej. A ty? Boli cię?
- Trochę... - zaśmiał się i poruszył nadgarstkiem - ..w sumie to nawet bardzo. No Phatuś, wygląda na to, że musimy się wykurować, nie? - wsunął się pod kołdrę.
- Num. - też się przykryłem - Odrobina odpoczynku trochę nam nie zaszkodzi. Widzisz.. zawsze coś robimy. Nie pamiętam kiedy ostatnio mieliśmy taką spokojną chwilę oddechu. - obydwaj zaciągnęliśmy się szpitalnym powietrzem. - Tego nam trzeba. Wakacji.. ale jakiś takich bez czarownic, bez mojego ojca, bez tego.. wszystkiego.
- Oj Phatuś.. - zaśmiał się William - Zawsze myślałem, że wolisz trzymać się blisko Miasta i nie podróżować. A tymczasem taki.. romantyk się z ciebie zrobił. - puścił mi buziaczka.
- Możecie przestać?! - nagle odezwał się ktoś z tej samej sali - Tak sobie słodzicie, że zaraz się zrzygam! - spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i obydwaj wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Kiedyś bym się wkurzył na takiego gościa, ale teraz już tylko mnie bawili - Prostactwo. - rzucił i zrobił sobie szałas z kołdry, po czym się w nim ukrył.
- No to chyba czas na kurację? - spytałem - Idziemy lulu?
- Chyba. - ziewnął - Wiesz, zabijanie jest strasznie męczące.. - tamten gość znowu wychynął z namiotu i dziwnie się na nas spojrzał, ale my tylko znowu się zaśmialiśmy.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz