Duch spojrzał powoli na Phantoma.
- To były psychotropy i antydepresanty. Niektóre słabsze inne silniejsze.
- Jak mogłeś to zrobić własnemu dziecku?- mruknął wściekły Phantom łapiąc mnie za rękę by pomóc wstać.
- Chciałem dobrze, chciałem zrobić coś dla innych i dla mojego syna...- szepnął tata.
- Chciałeś dobrze?!- krzyknąłem.- Cierpiałem po tych świnstwach! Wymiotowałem, miałem gorączkę, nie mogłem jeść! A potem ty mnie jeszcze biłeś!- po moich policzkach spłynęły łzy.
- Chciałem cię wzmocnić...
- Nie pozwalałeś mi się spotkać z mamą!
- Nie chciałem byś uciekł do niej! Chciałem cię mieć tylko dla siebie.- padł na kolana przede mną i złapał moją dłoń.- Wybacz mi William, błagam cię... Przepraszam synku...- przytulił moją dłoń do swojej twarzy.- Kocham cię.
Zmroziło mnie od środka i poczułem współczucie do tego mężczyzny. Przecież mimo wszystko to nadal był mój ojciec, do tego teraz nie żył i chyba naprawdę żałował.
Tak w sumie to właśnie dzięki niemu jestem teraz kim jestem, gdyby nie on nie byłoby takiego Willa. Zabójcy, wampira i kochanka Phantom'a
- Wybaczam.- szepnąłem i poczułem jak przytula mi się do nóg.
- Dziękuję ci...- wyszeptał.
- To że wybaczam nie znaczy że zapomnę.- westchnąłem.- A nawet jeśli to wszystko mam tutaj.- pomachałem lekko pamiętnikiem.
- Odwiedź mnie kiedyś synku... Mój grób. - duch podniósł się na nogi.- W końcu dzięki tobie zaznałem spokoju.
- Jak umarłeś?
- Wstrzyknąłem sobie lek który dawałem tobie.- uśmiechnął się.- Wystarczyła jedna dawka.- zaczął powoli znikać.- Żyj dalej William i chcę o tobie słyszeć tam gdzie będę, w końcu masz na nazwisko Black.
- Ta... Black.- uśmiechnąłem się lekko i znów zapadła ciemność a tata znikł.
Wszystko ucichło i zaraz jarzeniówki się znów zapaliły.
To znów były ruiny.
Spojrzałem powoli na Phantom'a i uśmiechnąłem się smutno.
- Chodźmy do domu... Jestem wykończony...
[Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz