Gdy wysiadłam z autobusu, poprawiłam sobie torbę, która powoli zjechała
mi z ramienia. Rozejrzałam się uważnie dookoła. Wszędzie widziałam ludzi
oraz ich podgatunki. Niektóre z nich mnie przerażały. Przypuśćmy takie
liczne. Nie dość, że nie należą do żywych, ani martwych, to jeszcze
wlepiają w ciebie ten swój wzrok. Taki pusty, a jednocześnie obojętny.
Przerażało mnie to do szpiku kości. Nigdy nie lubiłam, kiedy ktoś
patrzył na mnie zbyt długo. Po pierwsze czułam się niezręcznie, a po
drugie czułam wtedy zagrożenie. Dziwne, lecz sama byłam dziwna.
Przeszłam przez pasy, gdy światło zapaliło się na zielone. Minęłam
innych ludzi, a wśród nich jednego grabarza, który szedł dostojnie ze
swoim szpadlem. Nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Chociaż ja
obserwowałam go kątem oka, dopóki nie zniknął mi z widoczności.
Wolnym krokiem minęłam kilka uliczek, aż dotarłam do wielkiego budynku.
Wpatrywałam się w niego z uwagą. Ściany miał popękane, a miejscami było
widać czerwone cegły, zamiast betonu, którym zostały przykryte. Nie była
to moja wymarzona miejscówka, lecz zawsze coś. Może wyglądało źle od
zewnątrz,a w środku było ładne.
Jednak tylko się łudziłam. Gdy tylko weszłam na klatkę schodową, mogłam
stwierdzić, że to rudera. Od ścian odpadł tynk, który leżał w rogach w
postaci skruszonego proszku. Westchnęłam głośno. Niepewnie dotknęłam
barierki i zaczęłam wchodzić po schodach na górę. Słyszałam jak moje
kroki roznosiły się echem po całej klatce.
Gdy stanąłem przed numerem 13, długo wpatrywałam się w drzwi. Po chwili
wyjęłam kluczyk z kieszeni i włożyłam go w zamek. Przekręciłam kluczyk i
usłyszałam odgłos przekręcanego zamka. Wyjęłam kluczyk. Niepewnie lekko
nacisnęłam klamkę. Kiedy przekroczyłam próg, wiedziałam, że to nowy
rozdział w moim życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz