- Ok... - spojrzałem na niego z lekką troską, ale chyba było mu lżej na sercu niż wtedy, gdy tu przychodziliśmy. No więc nie widziałem potrzeby roztrząsać tego tematu.
Po prostu ruszyliśmy do domu.
Opadłem na swoją ulubiona kanapę i puściłem buziaka Krystynie, która odpowiedziała mi wesołym kółkiem po akwarium. Może powinienem był jej zaserwować jakieś większe? Choć w sumie po co - dłuższy czas i tak spędza romansując w jeziorze. Poza tym chyba lubiła tą kulę i kilka moczarek, które jej towarzyszyły.
- Chcesz coś do jedzenia..? - William przespacerował pokój i doszedł do fugi kuchennej - Bo ja bym sobie chętnie coś przekąsił, tak ci się przyznam. Jakaś kolacyjka, a później deserek.
- Williamie, zapamiętaj.. - coś mnie nagle naszło - ..mądry zawsze na początku deser zjada, by mieć pewność, że nie zabraknie mu na niego miejsca.
- Święte słowa. - zaśmiał się - Ale myślę, że zjedzenie czegoś konkretnego też jest ważne.. - spojrzał na mnie niecnie - ..bo widzisz.. stajesz się coraz bardziej puszysty. - zerwałem się z kanapy, opadłem o jej siedzenie i wbiłem w niego wzrok zawodowego mordercy - No co? Taka jest prawda. Od jutra będę ci robił treningi, żebyś przypadkiem nie stracił formy. Więc.. to twój ostatni deserek. - puścił mi buziaka.
- Gdzie ja tyję? Gdzie ty to widzisz? - uniosłem koszulę - To są wałki do amortyzowania upadków, a nie tłuszcz. - fuknąłem - Nie znasz się, chucherko. - pokazał mi język i zniknął za ścianą.
- Chleb ze smalcem~? - zaproponował złośliwie.
- Mamy to COŚ w domu? - spytałem z obrzydzeniem. Nigdy nie miałem jakiś specjalnych wymagań odnośnie jedzenia, ale jego akurat nie lubiłem - Wyrzuć przez okno, może ryby zjedzą.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz