Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

5 stycznia 2015

Od Clarissy - W poszukiwaniu matki...

Kolejny ranek i kolejny, i następny. Codziennie ta rutyna. Rano wstaję. Idę na spacer i patrzę na zmieniający się krajobraz Miasta... Wracam do domu. Budzę babcię i jemy śniadanie. Robię sobie potem kawę i siadam przed ladą sklepu. Siedzę tam i się nudę. Po jakiejś godzinie lub dwóch wpada pierwszy klient - zwykle prosi o jakieś zioła na problem ze snem czy coś takiego. Podaję torebkę jakby przez sen. Potem przychodzi zwykle więcej osób. Pytają się o jakieś podstawowe mieszanki, nic ciekawego. Tak czas mija do obiadu. Zwykle na szybko robię coś w kuchni lub kupuję na mieście. Po zjedzeniu czegoś zwykle idę do biblioteki lub ćwiczę jakieś zaklęcia. Potem kładę się spać i tak od nowa, i od nowa. Już mnie to nudzi.
-Ech... Szkoda, że ta dziewczyna, Karitori nie przyszła już od tamtego czasu ani razu. Ciekawe co się z nią stało?- mówię do siebie na głos.
Patrzę za znużeniem przez okno na gwiaździste niebo. Zwykle nie ma tu gwiazd, za dużo świateł i dymu. Ciekawe dlaczego właśnie dzisiaj się pojawiły? Może ktoś chce mi coś przekazać? Chociaż to mało prawdopodobne... Nie znam żadnej czarownicy, ani czarownika, który byłby na tyle potężny, żeby to zrobić. W sumie to nie znam żadnej czarownicy ani czarownika oprócz babci... A może mimo to spróbuję?
Zaczęłam więc się skupiać. Po odczytaniu wiadomości - to faktycznie wiadomość! - łzy stanęły mi w oczach. To... to... to... naprawdę? Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Były to jednak łzy szczęścia.
- Ma... ma... mamo! - wykrzyczałam zachrypniętym głosem nadal płacząc.
Podjęłam, chyba najszybszą decyzję w moim życiu. Spakowałam parę paczek z ziołami. Z pięć eliksirów i lekarstw. Do tego dwa komplety ubrań. No i trochę jedzenia i wody. Założyłam wygodne buty. Nabazgrałam na kartce wiadomość do babci, przyczepiłam ją do drzwi mojego pokoju na poddaszu i wybiegłam przez drzwi. Biegłam przez uliczki Miasta uśmiechając się szeroko i jednocześnie płacząc. Skierowałam się na wschód w kierunku pustyni, a właściwie w kierunku wyjścia z tej przeklętej krainy do mojej matki, która czeka na mnie za pustynią. Moje myśli krzyczały. Matka mnie znalazła i chce się ze mną spotkać. Skierowałam swe stopy w kierunku góry na pustyni. To jest punkt charakterystyczny. Podobno on prowadzi do najkrótszego przejścia przez pustynię.
Przypomniała mi się karteczka, którą napisałam babci: " Idę na poszukiwania mamy. Wyczytałam z gwiazd, że mnie szuka. Nie wiem, czy wrócę jeszcze do Levri. Pewnie tak, ale jeśli już to dopiero za parę lat. Nie martw się o mnie. Clarissa."
Czemu napisałam, żeby się o mnie nie martwiła? Oczywiście, że będzie się o mnie martwić. Ale nie mogę przepuścić takiej okazji.
***
Wreszcie dotarłam do góry na pustyni. Za nim za nią przeszłam, postanowiłam, że coś zrobię. Nabrałam więc powietrza i wstrzymałam oddech.
-Żegnaj Levrio!!! Może nawet będę tęsknić! - krzyknęłam po czym zaczęłam biec jak najszybciej przed siebie nie zważając na nic.
- ŻEGNAJ!!! - wykrzyczałam jeszcze raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz