Na to zamieszanie strasznie się zmieszałam. Jak zauważyłam Jeremiasz zresztą też. Nie widziałam co powiedzieć, dlatego zgromiłam go wzrokiem. Po chwili jednak uśmiechnęłam się i zaśmiałam się gromkim śmiechem. Chłopak odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął. Nagle spoważniał i patrzył teraz na podłogę. Lekko go popchnęłam i wstałam.
- Abym nie naruszała twojej strefy magnetycznej idę do kuchni zrobić śniadanie, a ty wbijaj do łazienki myć ją i się ubrać. - wskazałam na drzwi.
- Daj jeszcze trochę poleżeć i odpocząć. - narzekał.
- Tylko 5 minut! - krzyknęłam z kuchni.
Usłyszałam skrzypienie łóżka - ten leń zaraz zaśnie. Otworzyłam lodówkę i wzięłam składniki niezbędne do jajecznicy. Zaczęłam ubijać jajka.
- Idź do łazienki, bo nie zdążysz na śniadanie! - wlałam ubite jajka na patelnie z nagrzanym olejem.
Po chwili zobaczyłam Jeremiasza wchodzącego do łazienki. Kiedy nałożyłam śniadanie na talerz jego jeszcze nie było.
- Czy ty w ogóle chcesz coś zjeść? - spytałam z jajecznicą w buzi.
<Jeremiasz? Sorki, że takie krótkie.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz