No nie wierzę! Mój ukochany i braciszek znowu gdzieś wywędrowali i to beze mnie! Skandal, po prostu skandal.. zaczynałam myśleć, że Willuś faktycznie woli tego mojego beznadziejnego krewnego od takiej dupeczki jak ja... uh! Dziwny jest, nie lubię go już.
W bojowym nastroju ubrałam szalik i płaszcz i z determinacją zaczęłam się przebijać się przez zaspy w stronę miasta. Znajdę tych dwóch i zmasakruję, a przymierające i obdarte ze skóry ciała spalę na stosie! Taaaak! No dobra, nie będę taka... ale wpierdol w tyłki taki dostaną, że im się ruchać odechce do najbliższej zimy.
Podminowana prawie biegłam przez las. Zauważyłam w porę, że z naprzeciwka ktoś idzie, ale nie zwróciłam uwagi i biegłam dalej. Zderzyliśmy się ramionami. Zabolało..
- Bardzo przepraszam, zamyśliłem się.. - odrzekł i odwrócił się w moją stronę - Nic ni nie jest...?
- Spieprzaj dziadygo! - warknęłam i przywaliłam mu z bara, dobrze mu tak.
Chwycił mnie jednak za rękę i pociągnął za sobą, a noga niefortunnie musiała mi stanąć na jakieś dziurze, której nie było pod śniegiem widać. Z wrzaskiem cała moja noga aż po udo zanurzyła się w lodowatym śniegu. Co mi do głowy przyszło aby ubierać spódniczkę i cienkie rajstopy..? Kurde, jak zimnoo...! I jeszcze nie idzie jej wyciągnąć!
- Kurwaaa..! - krzyknęłam i zaczęłam się szarpać, ale miałam wrażenie, że tylko rozcinam sobie skórę o ostrzejsze fragmenty skał.. - Niech to.. ty! - wskazałam na podnoszącego się z klęczek blondyna - Twoja wina! Co się tak głupio gapisz, pomóż mi!
<Tsugaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz