Zaśmiałem się cicho pod nosem i poklepałem Yassel po ramieniu. Nie rozumiem dlaczego uznano nas za parę ale trudno, jeśli tak ma być to niech tak będzie.
- To urocze że brat się o ciebie tak martwi.
- Zrzęda z niego i tyle.- podniosła się i przytuliła się do mnie.
- Ja też martwię się o swoje rodzeństwo chociaż jestem daleko.
- Masz rodzeństwo?
- Mam.- zaśmiałem się i znów złapałem go za rękę.- Chodźmy do Argony.
- Dobra.- złapała mnie za rękę i pociągnęła w jakąś stronę.
Szliśmu jakiś czas gdy w końcu dotarliśmy do ciepłego domu medyka. Już czasrm miałem dosyć tej zimy.
[Yassel? Argona?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz