Spało mie się naprawdę dobrze, było całkiem ciepło jakoś tak nie zwracałem uwwgi na ból. Jednak w pewnym momencie miły sen zaczął się zmieniać w koszmar, ból się pogłębił i traciłem dech. Strasznie się bałem ale nie mogłem się obudzić, pomogła mi w tym dopiero świecą która spadła na mnie z żyrandola. Na szczęście była zgaszona ale trochę wosku urodziło kołdrę.
Otworzyłem oczy i przetarłem je, byłem sam w pokoju i było kompletnie ciemno. Zrobiło mi się zimno i ręką zabolała, no cóż adrenalina ustąpiła i nie mogłem ruszyć ręką by nie bolało.
Tylko dlaczego jestem sam i jest tu tak zimno i ponuro?
- Phantom?- zawołałem zachrypłym głosem.
Nikt mi nie odpowiedział, czyżby sobie poszedł? No cóż... nie ma obowiązku ze mną siedzieć.
Podniosłem się lekko do siadu i spuściłem nogi na podłogę. Wstałem i koślawym krokiem poszedłem do szafy. Wyjąłem z niej długą czarną hustę i zaciskając zęby z bólu zrobiłem sobie prowizoryczny temblank.
- Trochę lepiej.- westchnąłem i wyciągnąłem dresy które dosyć szybko i łatwo włożyłem na tyłek.
Potem poszedłem do drzwi i o dziwo po otwarciu ich zobaczyłem plecy Phantom'a.
- Phan... co ty robisz? Wołałem cię.
- Will ciii...- szepnął i nie spuszczał wzroku z drzwi.
Również spojrzałem w tamtą stronę, drzwi same się otwierały, a gdy zrobiły to do końca to ujrzałem wielkiego śliniącego się pająka.
[Phantom? Yassel?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz