Nie ma to jak uciekać z głębokimi ranami przed ponad dwudziestoma
pajączkami. Przypadkiem wlazłam na ich teren podczas próby samobójczej.
Zmęczenie dawało się we znaki, mocna irytacja i chęć zaśnięcia na
przypadkowym drzewie też nie pomagały. Nie zauważając konara, upadłam
jak długa na ziemię. "Co tym razem poharatałam?" - myślałam z
obojętnością. Po chwili z trudem wstałam. Ostry, aczkolwiek bardzo
przyjemny ból przeszył moje ciało. Ze stoickim spokojem stanęłam przed
potworami i uśmiechnęłam się cynicznie, dezorientując stwory. Czyżby
jeszcze nie wiedziały, na jak chorą psychicznie samicę trafiły...?
Faktem było jednak, że są zdecydowanie silniejsze ode mnie. Ziewnęłam
leniwie, znikąd wyciągnęłam nóż i rzuciłam w stronę jednego z
pajęczaków, trafiając w oko. Zachichotałam wesoło, po czym wyminęłam je,
mówiąc pod nosem: "Wystarczy tej zabawy...". Atak na tak bezrozumne
stworzenia byłby cholernie nudny. Wdrapałam się na pierwsze lepsze
drzewo i zasnęłam na gałęzi. Śnił mi się wóz, z szarą flagą. Zaprzężony w
jakże piękną śmierć....
Otworzyłam oczy, widząc, że pode mną jest rozglądający się wilk. Nie
miałam ochoty na towarzystwo, złapałam naostrzony nóż (których zresztą
mam sporo) i zastanawiałam się, czy nie zabić osobnika. "Lepiej nie...
Nie warto się wysilać" - pomyślałam, spoglądając na dorosłego wilka
dosyć sceptycznie, z pogardą i zniechęceniem. Przedostałam się po
gałęziach na następne drzewo, potem na kolejne i tak dalej. "Moment....
Przecież mój dom jest w drugą stronę..." - westchnęłam sobie w myśli, po
czym zeskoczyłam zwiewnie z drzewa i ruszyłam powoli w stronę
posiadłości. Był to ceglany, mroczny budynek. Nienawidziłam jaskiń, bo
źle mi się kojarzyły. Usłyszałam szmer. Stanęłam nasłuchując i ustalając
lokalizację stworzenia, oraz jego wielkość. Nie wierzę, że wszystkiego
nauczyły mnie czarcie stwory, po prostu nie wierzę. Złapałam nóż i cicho
zaczaiłam się na ofiarę. Wyskoczyłam zza krzewu, przygniatając osobę do
ziemi. Mój nóż a jego ciało dzieliły już tylko milimetry. Widząc wilka
westchnęłam z obrzydzeniem. To tylko kłamliwe stworzenia, zresztą jak
każdy. Żałośni, słabi i wścibscy, wykorzystują Cię do własnych celów -
Oto moja definicja przeciętnego wilka. Brzydziłam się, że jestem tym
samym, co oni. Niestety z rozkazu kogoś tam, musiałam dołączyć do
watahy. Nie było mi śpieszno, co do tej decyzji. Warknęłam, zostawiając
nóż na miejscu. I tak muszę już sobie dorobić z następne, mniej więcej
trzynaście długich i siedem krótszych. Wróciłam do domu, zapaliłam
świece i od razu zeszłam do pokoju, gdzie trzymam broń. Uśmiechnęłam się
do siebie, po czym polazłam na piętro i usiadłam na kanapie. Zamknęłam
oczy i ziewnęłam. . Od paru dni byłam bardziej zmęczona niż zwykle.
Skuliłam się i zadrżałam lekko, poczuwszy dotyk. Po chwili już spałam...
----
Śniło mi się pole bitwy. Pełno trupów, pełno krwi... Cóż za piękny sen...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz