Spodziewałem się że Yassel niedługo zacznie kombinować, ale nic na to nie poradzę, widocznie taka już jest. Powoli piłem herbatę i zastanawiałem się co jej odpowiedzieć.
- Trafiłem tu przypadkiem. Szedłem po prostu przed siebie.- uśmiechnąłem się i odstawiłem filiżankę na stolik.
- Przypadkiem powiadasz...- zamruczała i usłyszałem jak się podnosi.
Potem były dwa lub trzy kroki gdy poczułem ciężar na kolanach.
- Coś czuję że moje kolana bardzo ci się spodobały.- zaśmiałem się.
- No~!- poczochrała moje włosy.- Słodki jesteś.
- Dziękuję za ten komplement ty na pewno też jesteś piękna.
- To oczywiste.- zaśmiała się i przytuliła się do mnie.
Była ciepła i nawet przyjemnie mi się tak siedziało, ale czy powinniśmy tak spokojnie siedzieć? Argona leży nieprzytomna u medyka i nie wiadomo co dokładnie jej jest. Musimy do niej jutro iść, a przynajmniej ja bo nie wiem czy Yaseel by chciała.
- Może...- zacząłem uśmiechając się lekko.- Opiszesz mi swój wygląd? Chciałbym sobie ciebie dokładnie wyobrazić.- podniosłem lekko rękę. Chciałbym też sprawdzić jej rysy twarzy.- Mogę cię dotknąć?
- Możesz.- zachichotała.- Ostry z ciebie zawodnik, już przy pierwszym spotkaniu chcesz mnie macać.
Zignorowałem tą wypowiedź i dotknąłem obiema dłońmi jej policzków.
[Yassel?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz