Nie czułem już bólu, wszędzie było jakoś tak miło i zbawnie kręciło mi się w głowie. Stanąłem na łóżku i oznajmiłem że będę skakał. Pod Phantusiem była wielka przepaść i jakoś nie bałem się wysokości.
Przechyliłem się do przodu, ale Phantom mnie złapał i przytulił do siebie lekko. Jakiś taki strasznie zimny się zrobił, jak trup.
- Will uspokój się i leż, dobrze? Nie możesz się ruszać bo mi tu padniesz.- znów mnie położył i okrył szczelnie kołdrą.
- Ale ja ne kce lefeć...- zacząłem się wiercić.- Chodź ze mną...- wyciągnąłem do niego ręce.
- Oszczędzaj tą rękę.- chłopak spojrzał na mnie z troską i położył się obok mnie.
Od razu wsunąłem się na niego i zacząłem go całować, miałem ochotę się z nim przespać i to teraz. Jego usta zająłem namiętnym pocałunkiem, dłońmi rozpinałem mu koszulę a kolanem naciskałem na jego krocze by go podniecić. Przez chwilę interesował się tylko mną ale zaraz odczepił mnie od siebie.
- Will nie teraz.- znów mnie położył.
- Pantomf... Nie kofasz mne!- krzyknąłem na cały dom i zacząłem płakać. Łkałem jak bóbr a łzy leciały mi strumieniami.
Mężczyzna wywrócił oczami i zaraz zaczął mnie uspokajać, no ale nie wychodziło mu. Sam też nie mogłem przestać. W końcu granatowowłosy wział mnie na kolana i przytulił do siebie.
- Nie płacz.- westchnął.
- Skoczę z mostu, albo podetnę sobie żyły!- już tylko cicho łkałem.- I te kwiaty od ciebie nie zmienifą.
- Będziesz siedział tutaj.- znów mi położył tego zimnego gryzonia na czoło.- Dobrze?
- Dobfe...- pociągnąłem nosem i wtuliłem się w niego.- Kupisz mi kiefyś konika... A dzie jest Puszaty?
[Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz