Wzdrygnęłam się gdy ta starucha weszła do środka, cała zawinięta w kraciastą chustkę. Przeskanowała otoczenie parą drapieżnych oczu i wbiła je w mojego braciszka, który skołowany zajmował miejsce przy stole. Wtem przyjrzałam się jej nosowi; ot tak, bo akurat patrzyłam w tamtą stronę, no i o zgrozo dojrzałam, że z wnętrza otchłani starczy wyjątkowo szpetny, długi i siwy włos. Wstręt mój był nie do opisania i poczułam się w obowiązku zwrócić uwagę na to, co najbardziej ujmowało i tak już wątpliwej urody tejże kobiecinie. Ale jak tu zwrócić uwagę rozgniewanej starszej pani na tak istotny i nieistotny jednocześnie fakt? W końcu jednak zdobyłam się na odwagę i powiedziałam.
- Proszę pani.. - mruknęła coś - Stoi pani. - nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
Wszyscy odwrócili się w moją stronę pytająco.
- No stoi pani.. taki duży.. - bąknęłam, czerwieniąc się. Oczywiście, mówienie o owłosieniu wewnątrz nosa było przecież zadaniem niezwykle krępującym, zwłaszcza dla tak dobrze wychowanego dziecka (bez komentarzy) jakim byłam. Nie mogłam powiedzieć tego wprost, chciałam za szturchać staruszkę aluzjami w stronę problemu.
- Nie rozumiem, o co ci dziecko chodzi... - mruknęła pani zdziwiona niemniej niż pozostali.
<William? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz