-Może tam.-pokazałem łapą w stronę lasu merdając ogonem.
-Jasne. Czemu nie.-powiedział Desot.
Nagle usłyszałem burczenie brzucha jednego z nich, jednak nie byłem w stanie ustalić którego dokładnie.
-Przepraszam. Musicie być głodni, a ja tak cały czas gadam.-powiedziałem.
Obaj spojrzeli po sobie. Byli dość interesujący, ale tak jakby chyba za mną nie przepadali.
-Skoro upolowałem już dzika to może go zjemy? W końcu nie może zmarnować się tyle mięsa.
Od razu się ożywili i Damien podniósł się z ziemi po czym się przeciągnął. Po chwili całą trójką wzięliśmy się za młodego odyńca. Oczywiście jak to przy wspólnym posiłku ktoś warknął na kogoś, albo kłapną szczękami. Mimo tego uważałem, ze jedzenie w towarzystwie lepiej smakuje niż posilanie się samemu. Po chwili byłem pełny. W przeciwieństwie do tamtych dwóch którzy jeszcze się posilali ja nie potrzebowałem tak dużo pożywienia. Oblizałem się by choć trochę usunąć krwi z pyska. Gdy już każdy z nas się najadł poszliśmy razem pozwiedzać. Przy tych dwóch czułem się malutki, ale zawsze tak było. Nie ważne jaki basior koło mnie stał zazwyczaj byłem niższy. Wyjątkiem były wadery z którymi wzrostem byłem na równi.
~Nie są nowi, ale też nie są zbyt obeznani w watasze. No cóż. Przynajmniej są interesujący.~
Razem zwiedzaliśmy watahę i sprawdzaliśmy jej tereny. Na swojej drodze napotkaliśmy wiele zwierząt w tym innych wilków, a w końcu przycupnęliśmy by odpocząć. Wyciągnąłem się na trawie czując na sobie wzrok Damien'a i Descot'a. Nagle poczułem ukłucie prosto w zadek i podskoczyłem jak oparzony. W chwilę później zacząłem zataczać się na łapach mając jakieś zwidy. W chwilę później padłem na ziemię pochrapując cicho, a z tylnej części mojego ciała sterczała pierzasta strzałka ze środkiem usypiającym. Nie miałem pojęcia co teraz działo się z nowo poznanymi braćmi.
<Damien? Desot?>
Nagle usłyszałem burczenie brzucha jednego z nich, jednak nie byłem w stanie ustalić którego dokładnie.
-Przepraszam. Musicie być głodni, a ja tak cały czas gadam.-powiedziałem.
Obaj spojrzeli po sobie. Byli dość interesujący, ale tak jakby chyba za mną nie przepadali.
-Skoro upolowałem już dzika to może go zjemy? W końcu nie może zmarnować się tyle mięsa.
Od razu się ożywili i Damien podniósł się z ziemi po czym się przeciągnął. Po chwili całą trójką wzięliśmy się za młodego odyńca. Oczywiście jak to przy wspólnym posiłku ktoś warknął na kogoś, albo kłapną szczękami. Mimo tego uważałem, ze jedzenie w towarzystwie lepiej smakuje niż posilanie się samemu. Po chwili byłem pełny. W przeciwieństwie do tamtych dwóch którzy jeszcze się posilali ja nie potrzebowałem tak dużo pożywienia. Oblizałem się by choć trochę usunąć krwi z pyska. Gdy już każdy z nas się najadł poszliśmy razem pozwiedzać. Przy tych dwóch czułem się malutki, ale zawsze tak było. Nie ważne jaki basior koło mnie stał zazwyczaj byłem niższy. Wyjątkiem były wadery z którymi wzrostem byłem na równi.
~Nie są nowi, ale też nie są zbyt obeznani w watasze. No cóż. Przynajmniej są interesujący.~
Razem zwiedzaliśmy watahę i sprawdzaliśmy jej tereny. Na swojej drodze napotkaliśmy wiele zwierząt w tym innych wilków, a w końcu przycupnęliśmy by odpocząć. Wyciągnąłem się na trawie czując na sobie wzrok Damien'a i Descot'a. Nagle poczułem ukłucie prosto w zadek i podskoczyłem jak oparzony. W chwilę później zacząłem zataczać się na łapach mając jakieś zwidy. W chwilę później padłem na ziemię pochrapując cicho, a z tylnej części mojego ciała sterczała pierzasta strzałka ze środkiem usypiającym. Nie miałem pojęcia co teraz działo się z nowo poznanymi braćmi.
<Damien? Desot?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz