Cały ranek spędziliśmy na rozmowie i innych takich, nie był jednak taki miły jak chciałem. Przynajmniej dla mnie taki nie był, to ohydztwo stało na stole i wlepiało we mnie swoje ślepia. Czułem się nie dość, że obserwowany to jeszcze dreszczy dostałem. Dlaczego on musi tak ją lubić?! Ciekawe kiedy do mnie na przywitanie zacznie wołać "Mój skarbie! Mój życiowy powodzie!...", pewnie nigdy. Co ja mogę? Nie wygram z tą rybą, a afery o to robić nie będę bo nie warto.
W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi, podniosłem się z miejsca i otworzyłem je. Na ganku stała Yassel, cała uśmiechnięta, gdy tylko mnie zobaczyła to rzuciła mi się na szyję.
- Cześć Willuś~!
- Hej Yas~...- uśmiechnąłem się lekko.
[Yassel? Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz