- Daleko na południe, za granicą tego lasu, znajduje się małe,
najnudniejsze na świecie miasteczko, z którego pochodzę. -
odpowiedziałam, z grzeczności nie chcąc zbywać mojej nowej towarzyszki.
Widząc jednak, że ta odpowiedź, nie jest dla niej wystarczająca, po
niekończącej się chwili niezręcznej, nawet jak na mnie, ciszy, dodałam: -
Powiedzmy, że znajome kąty szybko mi się znudziły. - Zawadiacko zaprezentowałam jej swoje nieskazitelne uzębienie w, jednym z
moich uśmiechowych faworytów.
- Jak długo już wędrujesz? - Zapytała szybko, wciąż pełna entuzjazmu, jakby dalej było jej mało.
- Paręnaście miesięcy. Po pięciu pierwszych pełniach, straciłam rachubę.
Tym bardziej jestem Ci wdzięczna za towarzystwo - dodałam
szczerze, ganiąc się w myślach za okazaną słabość. - Te lasy
pełne są typów spod ciemnej gwiazdy. - zaśmiałam się głośno,
jednak liście wydawały się pochłaniać wszelkie nieproszone fale
dźwiękowe. - Podejrzewam, że doskonale o tym wiesz, więc
pozwolę sobie zapytać Cię, jak to możliwe, że tak drobne, niepozorne
dziewczę jak Ty, znalazło się w tej głuszy samo, bez żadnego mięśniaka,
wypatrującego możliwości naprężenia muskułów podczas próby ratunku?- Puściłam do niej oko i ku wewnętrznej satysfakcji
dostrzegłam, że się uśmiecha.
<Yassel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz