Nieszczególnie mi się ten jego tajemniczy ton podobał, a wspomnienie o jakiejkolwiek nauce jeśli chodzi o te sprawy wywołały faktyczne obrzydzenie. No ale obiecałem, może się do niego przekonam..
- Wiesz co, William? - rzekłem pomiędzy jego zamaszystymi ruchami.
- O co chodzi..? - szepnął mi do ucha, acz jego ręce nadal latały po moim biednym ciele.
- Zastanawiam się gdzie jest ten clown.. pewnie waruje gdzieś tutaj i się nam przygląda.. niekomfortowo się czuje, wiesz?
-Cooooo?! - oderwał się ode mnie i zaczął machać rękoma, tudzież podskakiwać i warknąłem przerażony, ze zaraz mi gdzieś kolanem walnie - Ja tutaj się staram, a ty o clownach myślisz?! Ty bezczelny gnojku! Chociaż.. - nagle się uspokoił - ..muszę przyznać, że też mnie to drażni. Znalazł nas i nagle przepadł.. to jest podejrzane, ja mówię..
<Williamie ty mój najmilszy, czy raczysz zaszczycić mnie tym zaszczytem i odpiszesz na te szczytne opowiadania w iście szczytnym celu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz