- JA z przyjemnością do Ciebie dołączę - rzekłam zawadiacko,
wyłaniając się zza drzewa, niczym cień. - Oczywiście jeśli nie
masz nic przeciwko temu i temu, że niechcący obił mi się o
uszy fragment waszej rozmowy. - dodałam bezczelnie,
uśmiechając się od ucha do ucha.
Ciężko orzec, czy moje nagłe pojawienie się, zrobiło na nich tak wielkie
wrażenie, jak tego chciałam, jednak nawet błysk zdziwienia, na
zastygłej, nieodgadnionej twarzy różowowłosego mężczyzny sprawił, że
poczułam się panią sytuacji.
Na twarzy, rozpromienionej dotąd dziewczyny, zdecydowanie łatwiej
odczytać było zmieszanie. Po chwili jednak ulotniło się, ustępując
miejsca szczeremu, jak zdawało mi się, uśmiechowi.
- Jestem Yassel.m- odparła dziarsko wyciągając do mnie swoją
drobną, zadbaną dłoń. - Aleś mnie dziewczyno zaskoczyła! Tak
pojawiać się znikąd!
- Phoenix -; odrzekłam z radosnym uśmiechem nr 6
(zarezerwowanym dla nieznajomych) - Jak zatem zapatrujesz się
na moją propozycję?
<Yassel, Cheewy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz