Po moim ciałku przeszedł ciepły dreszczyk i w brzuszku zaczęły latać motylki. Phantom był taki uroczy~! Martwił się o mnie i mnie kochał~! W końcu powiedział mi coś z uczuciem i to od serca bo był bliski płaczu.
Wtuliłem się w niego mocno i pocałowałem w policzek.
- Damy radę Phantom.- splotłem nasze dłonie.- Będziemy żyć.- uśmiechnąłem się chociaż wiedziałem że to nie jest prawda. Przeżyje tylko jeden z nas i postaram się z całych sił żeby to był Phantom, nikt nie będzie tęsknił za taką mendą jak ja, nawet nie mam rodziny którą mógłbym zostawić, a Phantom nie jest sam mimo że tak uważa. Ma wielką rodzinę, ma przyjaciół i jeszcze jakiś czas ma mnie.
- Mam taką nadzieję.- uśmiechnął się smutno i ścisnął moją dłoń.
Wtuliłem się w niego jak w poduszę i zamknąłem oczy, miło było tak lecieć, to była prawdziwa wolność, szkoda że tak szybko się skończyła.
- Ej kochasie.- usłyszałem głos Shooter.- Niedługo lądujemy.
- Nie psuj romantycznej chwili dzifko.- warknąłem nie otwierając oczu.
- Jak mnie nazwałeś szczylku?!- krzyknęła.
Już otwierałem oczy by zacząć się z nią kłócić ale nagle nami zatrzęsło i runęliśmy na ziemię, która o dziwo była bardzo blisko. Klapnąłem tyłkiem o ziemię i jęknąłem z pretensją.
- Czemu tak brutalnie...?
- Chodźcie, bo jeszcze ktoś nas napadnie.- obok nas stanęła Seion w swojej kobiecej formie i z ciałem dziecka na rękach.
[Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz