- Dobrze, panie Earthworm, dziękuję za tę przyjemną rozmowę. Ale proszę mnie informować, gdyby coś się panu przypomniało, dobrze? -poprosiła Airis. Mrugnęła do mnie i wyszła. Wymieniła kilka słów z Joe'm. Potem razem ruszyli w stronę komendy. Z ulgą opadłam na siedzenie obok Jeremiasza.
- Chyba nie wypadłem za dobrze -stwierdził z zadumą. W końcu zrozumiałam ten ton. Chodziło o Gabrielle. Westchnęłam w duchu i spuściłam wzrok.
- Spokojnie, będzie bezpieczna -wyszeptałam.
***
Barry wyszedł przed chwilą do sklepu. Sobotni wieczór zapowiadał się obiecująco. Popcorn prażył się w mikrofalówce, burrita stygły na ladzie w kuchni, słodkie panki pływały w czekoladowej toni kakaa. Przebrałam się w wygodne czarne spodnie leginsy, czerwoną bluzkę, a na to zarzuciłam szary polar. Włosy związałam opaską, były za krótkie, by je zapleść w warkocz. Już zaczęły mi powracać do dawnego koloru, świadczyły to dumnie moje odrosty. Zbyłam to wzruszeniem ramion. Mogę wyglądać, jak chcę. Dorzuciłam drewna do kominka. W domu unosił się zapach palonej sosny. Słodki, acz lekko cierpki. Podeszłam do półki z filmami i wybrałam kilka ciekawszych tytułów. Wszystko horrory, ale przynajmniej mają szanse wybrać. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Wzięłam z tacki z przekąskami słonego paluszka i wsadziłam go sobie w zęby. Wyjrzałam przez judasza, na mrozie marzł Joe. Pocierał ręce, by się trochę rozgrzać. Na dworze szalała wichura, śnieg oblepiał wszystko na zewnątrz, a potem zamarzał na ciele, wysysając z ludzi całe ciepło. Była to anomalia pogodowa, śnieg we wrześniu? Otworzyłam mu drzwi i uśmiechnęłam się na powitanie.
- Elena, ty się uśmiechasz! -zdziwił się Joe.
- Wchodź lepiej do środka, a nie gadaj, bo zostawię cię na tym chłodzie -odpowiedziałam ostro, ale nadal z uśmiechem. Kilka chwil wcześniej zażyłam trochę endorfin, by umilić wszystkim ten wieczór.
- Jest Airis? -zapytał, otrzepując się z lodowej powłoki.
- Nie, za chwilę powinna być.
<cd. Airis i Joe>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz