Airis była bardzo blada i przerażona. A w rękach trzymała jakieś zawiniątko.
- Hmm, Airis, byłoby miło, gdybyś się uspokoiła -powiedziałam. Moja siostra odetchnęła kilka razy i opanowała się. Od razu w domu zrobiło się cieplej.
- Co się stało? -zapytał Joe.
- To się stało -odparła i wyciągnęła przed siebie ręce. Na jej dłoniach leżało... dziecko.
- No, no. Airis, zdecydowałaś się być matką? -spytałam, rozluźniając się. Berbeć gaworzył.
- To nie jest śmieszne, Elena! -obruszyła się dziewczyna.- To jest kosmita!
- Kosmita? -Powtórzyliśmy wszyscy troje. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Ale faktycznie, dzieciak miał lekko zielonkawą skórę i czarne oczy.
- Znalazłam go pod moimi drzwiami. Nie wiem skąd się tam wziął. Płakał. Chyba go porzucili -oznajmiła nam. Barry podszedł do lodówki i wyjął karton z mlekiem.
- Myślicie, że kosmici piją mleko? -zapytał z lekkim uśmiechem.
***
,,Pociąg z mięsem" leciał na telewizorze, ale nikt nie skupiał się na filmie. Naszą uwagę przyciągał malec. Był jak magnes.
- Ma jakieś imię? -zapytał Barry. Trzymał w ramionach dzidziusia i podtrzymywał mu butelkę z ciepłą cieczą.
- Nie.
- Co zamierzasz z nim zrobić? -spytał Joe.
- Nie wiem. Chyba moim obowiązkiem jest się nim zająć -Airis wcale nie była z tego powodu ucieszona.
- Airis, nie obraź się, ale wątpię czy to dobry pomysł. Masz śledztwo, kawalerkę w której ledwo się mieścisz, a wychowanie dziecka jest trudne i męczące. Szczególnie dziecka kosmity -zaoponowałam.
- Masz lepszy pomysł?
<cd. Joe'go i Airis.>
PS Joe ty odpisz, bo Airis będzie miała problem z internetem. Dzięki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz