Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

13 sierpnia 2015

Od Eleny cd. Isabelle

Medytowałam w swoim pokoju. Plecy miałam wyprostowane, oczy zamknięte, miękka mata nie powodowała bólu pośladków. Ćwiczyłam moje umiejętności magiczne. Aktualnie gyrokinezę. Czułam fale many przepływające przez pokój. Czerpałam z nich siłę potrzebną do ćwiczeń. Pobierałam ją i wykorzystywałam. Powoli zaczerpnęłam trochę mocy. Poczułam, jak unoszę się nad podłogą. Przydatna lewitacja. Ktoś zapukał do drzwi. Przerwało mi to. Straciłam kontrolę i upadłam na matę.
- Au -mruknęłam, masując kość ogonową, na którą spadłam.
- Coś się stało? -zapytał Barry, wchodząc do pokoju. Jego czarna czupryna przysłoniła mu czoło.
- Nie. Rozstroiłam się tylko. O co chodzi? -zapytałam, ciekawa powodu wizyty.
- Czy to nie był dom siostry Isabelle?
Rzucił mi gazetę. Głównym tematem było zabójstwo premiera Graya i spalenie posiadłości jego rodziny. Zaczęłam czytać, coraz bardziej marszcząc brwi.
- Belle miała tam iść... -powiedziałam.- Nie miałam od niej żadnej wiadomości.
- Myślisz, że coś się jej stało?
- Nie wiem.

***

Plusem bycia po ciemnej stronie Mocy jest to, że zawsze masz do wszystkiego dostęp. Nawet do informacji, których ludzie nie chcą ujawnić. Nie pytasz się nikogo o pozwolenie, tylko to po prostu robisz. Weszłam do pubu o nazwie: ,, Hipisowska Kurtyzana". Jeden z gorszych i mroczniejszych lokali w Mieście. Fach chciał, bym go znała. Gdy weszłam do środka uderzył mnie w nozdrza zapach podnieconych, spoconych ciał i alkoholu. Zignorowałam od razu pełznące do mnie brudne ręce mężczyzn (i kobiet!) pod wpływem trunków, myślących, że jestem kolejną striptizerką. Jeśli pojawiałam się w takich miejscach często tak myślano. Dlatego zawsze starałam się ubierać, nie pokazując za wiele kawałków mojego ciała. Skierowałam swe kroki w kąt baru. Moja informatorka już na mnie czekała. Usiadłam obok niej, jakby udając, że się nie znamy. Zamówiłam drinka i zaczęłam się bawić wyciągniętą z portfela monetą.
- Witaj, Carrie -odezwała się kobieta. Z moich wielu synonim to lubiłam najbardziej.
- Witaj Penelope -odparłam. Penelope, a tak naprawdę Jackie Falckar, uśmiechnęła się, rozciągając swoje wąskie, małe wargi. Poprawiła czerwone okulary na orlim nosie i przypatrzyła się mi swoimi mocno zielonymi oczami. Poprawiła brązowego koka i zapytała:
- Towar czy informacje?
- Informacje.
- Co cię dokładnie interesuje?
- Zabójstwo Graya i pożar w jego posiadłości -wytłumaczyłam powód mojej wizyty.
- Wiem tyle, że mordercą jest jego zagorzały wróg. Pożar był w afekcie.
- Coś jeszcze? -dopytywałam się.
- Tak. Złapali jakąś Morthewię z mnóstwem blizn w posiadłości. Miała postrzeloną rękę. A podobno Gray się bronił -Jej uśmiech był przerażający. Belle. Złapali cię. A Jackie nie wiedziała o niej wszytskiego, łatwo mogła ją pomylić z Morthewią.
- Kto ją złapał?
- Służby.
Zaklęłam pod nosem.

<cd. Isabelle>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz