- Mogłabym zapytać was o to samo -parsknęłam.
- Znasz ich? -zapytał się mnie Jeremiasz, rzucając mi przy tym zdziwione spojrzenie. Pewnie zastanowił go fakt, że dilerka kumpluje się z glinami.
- Tak -westchnęłam.- Ta tutaj to moja siostra, a ten po lewej to Joe, jej przyjaciel.
Wymieniliśmy z Jeremiaszem spojrzenia.
,, Mam na górze kokę i maryhę."
,, Daj mi chwilę, to ją schowam."
,, Zajmę ich. Ty leć."
- Możemy wejść? -Niby było to pytanie, ale Airis chyba nie czekała na odpowiedź. Jeremiasz otworzył im drzwi i poprowadził do salono-kuchni. Ja chyłkiem wymknęłam się na piętro. Narkotyki leżały na podłodze, jak gdyby nigdy nic. Schowałam je do kieszeni spodni. Przeczesałam pokój jeszcze raz wzrokiem, ale nic podejrzanego już nie zobaczyłam. Wzięłam laptopa, żeby mieć wytłumaczenie mojej wycieczki na górę. Gdy zeszłam na dół usłyszałam fragment rozmowy:
- Nazywasz się Jeremiasz Earthworm?
- Nie wiem, po co pytacie, jeśli i tak to wiecie -odparł zza zaciśniętych zębów.
- Mieszkasz tu sam?
- Jak widać.
- Przyszliśmy tu w sprawie morderstwa. Wiesz coś o tym?
- Nie -odpowiedział, ale głos mu się lekko zmienił. Prawie niezauważalna, ale ja potrafiłam rozróżnić jego emocje. A oni nie.
- Mamy świadka, który widział cię, jak byłeś z morderczynią dzień po zabójstwie. Nadal ci nic nie świta?
- Zamierzasz mnie oskarżyć o współmorderstwo?
- Nie. Przynajmniej na razie. Ale jeśli nie będziesz współpracował mogę się do tego posunąć.
<cd. Airis i Joe'go>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz