Zamknęłam oczy. Historia mojej przyjaciółki powoli przepływała przez moją głową.
Pozwoliłam myślom podążać za wydarzeniami z przeszłości.
Morfeusz zaczął wciągać mnie w swoje ramiona.
...Pobiegłyśmy do kolejnego włazu, 67 wysadziłyśmy. Weszłyśmy przez 68, wpadając prosto na bitwę mutantów z Homunkulusami. Kazałam Is biec dalej. Sama zabiłam trzy czwarte tych sztucznych tkanek i pokazałam mutantom drogę ucieczki. Ruszyłam za Isabelle do naszego głównego celu. Do naukowców.
Kiedy dotarłam pod gabinet zrozumiałam ,że coś musiało się stać. Korytarze były puste, a przed jednym z gabinetów stała straż złożona z 5 ludzi z pistoletami. Zabiłam ich i wyważyłam drzwi. W korytarzu stał jeden naukowiec. Nawet mnie nie zauważył.
Przed nim stała Is z lufą przy czole. Nawet nie płakała. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie ruszała się. Czułam jednak, że jest przerażona do granic możliwości.
-Wiesz, że jeśli ktokolwiek tu wejdzie to cię zabiję? -spytał naukowiec.
-Wiem. Ale wiem też ,że jeśli to zrobisz to Elena zabije ciebie.
-A co jeśli twoja koleżanka bardziej ceni sobie swoje życie?
-To nieprawda.
-Tak? To czemu jej tu nie ma? Może dlatego ,że nie ma uczuć? -uśmiechnął się.
-Skąd o tym wiesz!?
-Widzisz my naukowcy, pomagamy sobie nawzajem. Sam wymyśliłem substancję znacznie zmniejszającą ilość bodźcy docierających do mózgu. I widzisz? Udało się. Teraz twoja koleża...
Wtedy dwie rzeczy wydarzyły się jednocześnie: Naukowiec mnie zobaczył i strzelił w Is, a ja strzeliłam w niego. Byłam szybsza, ale zanim umarł zdążył nacisnąć spust i trafił ją ramię.
Zbiegłam na dół z Is na rękach i ukradłam coś w rodzaju ambulansu. Przywiozłam ją, wróciłam i wysadziłam laboratorium...
Zasnęłam.
<cd. Elena>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz