Isabelle nie stawiała już więcej oporu. Dała się prowadzić. Nie było to dla mnie trudne, wychudzona i zagłodzona nie miała zbyt wiele siły. Miałam ochotę rozwalić kilka łbów tym Tajnym Siłom Niezależnych. Jak niby ci ,,dobrzy" mogli zrobić jej coś takiego? Zacisnęłam usta, żeby nie zacząć ich wyzywać. Czy Joe też używał takich metod? Myślę, że nie, ale nigdy nic nie wiadomo. Korytarze oświetlone były pojedynczymi jarzeniówkami co 5 metrów. Nie słychać było odgłosów naszych stóp.
Miałam plan. Ale musiałyśmy dotrzeć do Punktu Zbornego.
Korytarz miał wiele odgałęzień. Sale rozchodziły się i przeplatały. Słyszałam rozmowy. Nagle coś zwróciło moją uwagę. Rozmowa.
- Co najpierw? Hormony pierwsze, czy od razu idziemy do Joków?
- Nie. Mogłaby nie wytrzymać tyle emocji naraz. Nie czuje nic. To byłby szok.
Zamarłam.
- Okej, Hay Lin, co chcesz poczuć najpierw?
Coś złapało mnie za gardło. Hay Lin.
- Szczęście. Ze spotkania. Ze spotkania dawnego przyjaciela.
- To troszeczkę zaboli. Ale to tylko drobne wkłucie.
- To nic. Nie odczuwam bólu.
Wróciła do mnie przeszłość. Tak gwałtownie, że aż się zakrztusiłam. Hay Lin. Tak nazywała się dziewczynka, z którą mieszkałam w laboratorium. Miałyśmy podawane te same zestawy Zakłócaczy. Zanim kompletnie wyłączyli moje uczucia, byłyśmy... nawet przyjaciółkami. Doskonale wiedziałyśmy co odczuwa druga strona. Belle nie zdawała sobie sprawy z burzy myśli, która mnie porwała. Nie wytrzymałam. Puściłam dłonie Is i wparowałam do pomieszczenia, z którego dobiegały odgłosy. Następne zdarzenia rozmyły mi się w niewyraźną mgłę.
Hay Lin, drobna Japonka, siedziała na łóżku szpitalnym. Rękę miała opartą na szarej poduszce, kobieta w fioletowym kitlu już miała wbić jej w żyłę strzykawkę z żółtą substancją. Obok nich siedział starszawy mężczyzna.
Oddech uwiązł mi w gardle.
Sekundy zatrzymały się na naszym spojrzeniu.
Hay Lin poznała mnie, wstała i chciała do mnie podbiec.
Powstrzymali ją lekarze.
Podbiegłam do niej, ale mężczyzna wycelował we mnie wózkiem z substancjami.
Przewróciłam się na wielkie, szklane okno, które służyło za ścianę.
Siła uderzenia rozbiła szybę, a ja wypadłam z 50-piętrowego budynku.
Usłyszałam krzyki.
Wiatr targał mną, jak szmacianą lalką.
Byłam jak w letargu.
Nie potrafiłam nic zrobić.
Ale... ja jestem tylko człowiekiem.
Krwawię, gdy upadam.
Jestem tylko człowiekiem.
Rozbijam się, łamię.
Jestem tylko... potworem.
Wybuchłam ciemnością.
<cd. Isabelle (matko, jaka drama xd, mogę trafić do szpitala, rozbić się na milion kawałeczków, co tylko chcesz, ALE nie mogę umrzeć. masz ode mnie wolną rękę ;) ) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz