Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

28 sierpnia 2015

Od Eleny cd. Joe'go

- Mam prośbę. Nawet dwie -powiedziałam, podchodząc do niego. Wręczyłam mu moją wypitą do połowy kawę latte.
- Co to? -zapytał głupio. Ale cóż można się spodziewać o facecie na kacu?
- Kawa. Może nie jest to espresso, ale powinno przywrócić cię do stanu używalności. To taka moja mała łapówka. Potem podwiozę cię do Starbucksa.
- Co chcesz? -zmarszczył brwi w lekkim niepokoju. No wiesz! Tyle razem przeszliśmy, a ty nadal mi nie ufasz! Właśnie zdałam sobie sprawę, że lubię Joe'go. Ja L U B I Ę Joe'go. Gorszej zażyłości nie mogłam sobie wyobrazić. Prywatny zabójca stawia zaprzyjaźnionemu glinie kawę w kawiarni. (śmiech na sali)
- Po pierwsze: gdy jesteś pijany nie dzwoń do Airis o 3 nad ranem z wyznaniem miłości -oznajmiłam.
- Co?! -zdębiał.- Powiedz, że tego nie zrobiłem...
Ukrył twarz w dłoniach, co było niezłym osiągnięciem, bo w ręce nadal trzymał mój/jego napój.
- Zrobiłeś -dobiłam go.
- Powiedziałem jej to?! -W jego głosie brzmiało przerażenie.
- Cóż, usłyszała tylko ko..., ale wiesz. Dla niej to znaczyło prawdopodobnie nokaut, kontakt operacyjny, niemiecka lokomotywa spalinowa, czy kuratorium oświaty, mnie nie tak łatwo oszukać. Dodatkowo zapytałam się o to Barry'go.
Poprawiłam trzymaną w ramionach Grainne.
- Ale ona nic nie wie? spytał z nadzieją.
- Tak. Masz szczęście, Joe.
- Kiedy ci to powiedziała?
- Zadzwoniła dziś rano.
Westchnął.
- A ta druga prośba?
- Popilnuj chwilę Grainne. Muszę iść jeszcze do jednego sklepu, ale tam nie wpuszczają dzieci. Weź moje kluczyki do samochodu i zapnij ja w foteliku. A. Możesz się poczęstować aspiryną. Jest gdzieś z tyłu w kieszeni fotela.
Podałam mu małą.
- Spakuj też te... zakupy -Z niesmakiem popatrzyłam na zakupione toboły. W jednym momencie zmieniłam nastrój. Uśmiechnęłam się szeroko i nie czekając na jego odpowiedź, rzuciłam:- Dziękuję!
Truchtem pobiegłam do następnej ulicy. Usłyszałam tylko, jak Joe woła za mną:
- A gdzie postawiłaś auto?!
Nie odpowiedziałam. Bieg rozgrzał mnie trochę. Krew w rękach zaczęła krążyć. Grainne była ciężka, gdy się z nią stało godzinę w sklepie dla dzieci. Wydawało mi się, że nabrała ciałka od wczoraj, ale może to tylko moja wybujała wyobraźnia. Skręciłam w ślepą uliczkę i podeszłam już wolniejszym krokiem do ściany. Zapukałam 7 razy w kamień i czekałam. Po zaledwie 2 sekundach równy kwadrat oderwał się od ściany, tajne drzwi stanęły przede mną otworem. Nielegalna sprzedaż bronią odbywała się właśnie tutaj. W centrum miasta. Gdy pomyślałam sobie o Joe'm czekającym zaledwie dwie przecznice dalej, prawie się uśmiechnęłam. Prawie.
Po uzupełnieniu zapasów broni, wróciłam do przyjaciela Airis. Rozglądał się wokoło przestraszonym wzrokiem.
- Co się stało? -zapytałam, opierając się o samochód. Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Yyy... Zgubiłem dziecko -wyznała, prawie rwąc włosy z głowy.
- Słucham?! -wydarłam się.
- Położyłem Grainne w foteliku i zacząłem szukać aspiryny. Gdy odwróciłem się w jej stronę, to już jej nie było.
-Zamorduję cię -wysyczałam.
- Nie wątpię, że byłabyś do tego zdolna -bąknął Joe.
- Boże, co za ironia. Czy mam zadzwonić na policję w tej sprawie, czy łaskawie policjant, który tutaj jest ruszyłby zawszony tyłek?

<cd. Joe'go>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz