Moja radość na widok ratowników medycznych potrwała tylko przez parę krótkich chwil. Do momentu, aż mnie nie zniszczyli moich ciuchów i to na oczach prawie obcej dziewczyny. Leżałem teraz pozostawiony w tych szczątkach ubrań na fotelu w mieszkaniu Merry i zastanawiałem się, czemu to mi muszą się zawsze przytrafiać takie idiotyczne sytuacje. Moja kostka powoli puchła i bolała. Co z nich za ratownicy skoro nawet nie potrafią opatrzyć głupiej, skręconej kostki? Westchnąłem głośno. Chyba będę musiał sam się tym zająć. Merry wyglądała na wyczerpaną i siedziała cicho na kanapie. Przypomniałem sobie zaklęcie lecznicze. Akurat tego typu zaklęcia zawsze mi wychodziły. Mimo, że były one całkiem słabe przez mój niewielki stopień wtajemniczenia w magię runiczną mojej "kochanej" rodzinki. Podciągnąłem się lekko na łokciach i przyłożyłem delikatnie dłoń do pulsującej bólem kostki.
-Curatio! - Szepnąłem. Rozbłysło zielone światełko, a ja poczułem od razu ulgę. Opuchlizna zeszła. Mimo to wiedziałem, że z kostką nie wszystko jest jeszcze dobrze. Dlatego przymierzałem się, by jeszcze raz rzucić zaklęcie, kiedy zauważyłem, że Merry przygląda mi się badawczo.
-Co robisz? - Zapytała z ciekawością w głosie.
- Leczę sobie kostkę... - Odparłem niepewnie i ponownie przyłożyłem dłoń do skręconego stawu. - Curatio! - Poruszyłem delikatnie stopą. Nic nie bolało, nic nie chrupało. Kostka wyleczona. Pierwszy raz od dłuższego czasu moja magia na coś mi się przydała.
-Możesz się leczyć?- Skrzydlata dziewczyna uniosła brew w zdziwieniu.- To po co ja wzywałam w ogóle pogotowie i martwiłam się, gdzie o tej porze kupię żel przeciw obrzękom? Było od razu się samemu wyleczyć. - Spoglądała na mnie zdezorientowana.
-Cóż, chciałem to zrobić, ale jakoś nie dane było mi to wypowiedzieć na głos... - Wzruszyłem lekko ramionami. - Poza tym nie jestem na tyle silny i nie posiadam tak wielkiej mocy, by być w stanie wyleczyć wszystkie te rany. Ta kostka to i tak spore osiągnięcie. - Uśmiechnąłem się pod nosem.
-No nic...- Merry spojrzała na moje ciuchy w opłakanym stanie. - Masz jakieś ubrania na zmianę?
- Mam... Ale...- Ociągałem się z tym, co miałem do powiedzenia.- Schowałem je w torbie, którą ukryłem na Cmentarzu...
-Na Cmentarzu powiadasz...- Nie wiadomo, dlaczego dziewczyna uśmiechnęła się. - Spokojnie. Znajdziemy ją.
-Jesteś pewna? Sam do końca nie jestem pewien,gdzie ją zostawiłem... - Szczerze, w ogóle nie pamiętałem, w którym miejscu ją ukryłem.
[Merry?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz