- Elena? -wymamrotał wciąż zaspany. Na policzku miał odcisk od pościeli. Okulary przekrzywiły mu się na nosie. Tak, Barry ma wadę wzroku. Jednak zwykle nosi soczewki kontaktowe. Musiał być nieźle spanikowany, by ich nie założyć.
- Barry, ja czuję.
Teraz rozbudził się już na dobre.
- Elen, ty żyjesz!
Objął mnie. Jego pierś falowała ze szczęścia.Skrzywiłam się. Moje cierpienie lekko się zwiększyło. Ciekawe, jakbym musiała wyć z bólu, gdybym funkcjonowała normalnie.
- Tak.
Chłopak odsunął się ode mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma policzki całe w wysuszonych łzach. Martwił się? O mnie?
- Jak długo byłam nieprzytomna? -zapytałam, ale sama sobie odpowiedziałam. Spojrzałam na moje ręce.- 6 dni. Długo.
- Spadłaś z 8 pięter. Troszkę odsypiałaś taki upadek.
Uśmiechnął się. Poprawiłam mu okulary na nosie.
- Teraz lepiej -orzekłam.
***
Barry zniósł mnie na dół. Nie potrafiłam unieść się o własnych siłach, a co dopiero samodzielnie wstać i zejść. Czułam się, jak małe dziecko, które we wszystkim musi prosić o pomoc dorosłego. Zwykle to ja opiekowałam się innymi, a nie oni mną. Byłam samowystarczalna, nie potrzebowałam nikogo. Teraz było na odwrót. Chłopak położył mnie na kanapie, która miała wyraźne plamy po czyjejś krwi. Prawdopodobnie mojej. Z salonu mogłam spokojnie przyglądać, jak Barry szykuje mi posiłek. Nagle na górze schodów stanęła dziewczyna. Isabelle.
Czy nadal mnie nie pamiętała?
<cd. Isabelle>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz