Joe wpatrywał się we mnie, jakbym miała przynajmniej jajko sadzone na głowie.
- Co się tak gapisz? -warknęłam. Nadal krążyła we mnie ekscytacja po usłyszeniu słów dziewczynki. Postanowiłam, że zacznę ją nazywać Grainne, słoneczna. Nie można jej było ciągle nazywać dziewczynką, bądź kosmitką. A jak się innym nie spodoba to mają pecha. Miałam to w dupie. Zastanowiłam się też nad znaczeniem mojego imienia. Elen, czyli słoneczna. Co za ironia.
- Jesteś taka... -Uniosłam brew.-... taka, jak zwykle. Wiesz, przez chwilę myślałem, że coś cię ucieszyło.
Trudno było mu wypowiedzieć słowa. O, chyba wiem z kim wczoraj chlał Barry.
- Jeśli tak to moja sprawa. A ty jak widzę po szkockiej?
- To moja sprawa -pokazał mi język. Jednak podszedł do mnie i chyba postanowił mnie odprowadzić, bo nie odchodził. Czułam, że stoczymy ciekawą rozmowę. Musiałam iść jeszcze do spożywczaka. W końcu raczył się wytłumaczyć ze swojego skandalicznego zachowania. Oczywiście żartuję. Joe to dorosły facet i ma prawo decydować o swoim życiu.- Dobra, trochę przesadziliśmy.
- Doprawdy? -rzuciłam sarkastycznie. Mimowolnie głaskałam Grainne po malutkiej główce. Mała wtuliła się we mnie i chyba zasnęła.- Co to za okazja?
- Żadna -skłamał.
- Zachowaliście się obaj bezmyślnie! -udałam głos wkurzonej nauczycielki.- Czy wiedzieliście, jakie to niosło za sobą konsekwencje?!
- Błagam, nie krzycz tak -skrzywił się. Kacyk, kacyk, chłopcy.- Chyba faktycznie za dużo wypiliśmy. Nie musisz mnie pouczać.
- Nie zamierzam. To była twoja decyzja. I to ty za nią odpowiesz, nie ja, więc po co mam na obojga denerwować -Teraz mówiłam serio.
- Jesteś ideałem. No oprócz, bijącego chłodu i wredoty na kilometr -powiedział.
- Oh, dziękuję. Jeszcze nikt mi takiej miłej rzeczy nie powiedział -uśmiechnęłam się sarkastycznie.- Zakładam, że Airis jest bardziej w twoim typie?
Chciałam mu dopiec. Udało mi się. Rzucił mi wściekłe spojrzenie, ale potem oklapł.
- Czy wszyscy to widzą oprócz niej? -zapytał lekko zasmucony. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby ludzie mówili co myślą. Tak jak ja.
- Nie, widzimy to tylko ja i Barry -chciałam go pocieszyć, ale nie byłam w tym najlepsza, więc raczej nie dało to zamierzonego efektu.
- I ja -rzekła cichym głosikiem Grainne. Obudziła się na chwilę ze swojej drzemki, by potem w nią znowu zapaść. Joe zamarł.
- Czy ona...? -zaczął.
- Myślę, że powinieneś wypić mocną kawę lub sok z ogórków kiszonych, bo żeby to zrozumieć musisz być pełny władz umysłowych -rzuciłam.
<cd. Joe (ha, Airis, obgadujemy cię!)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz