-Przepraszam na chwilę- uśmiechnęłam się do Jeremiasza i zwróciłam się do Joe'go.
-Możesz się na chwilę zamknąć, wyjść i dać mi porozmawiać z Panem?- Chłopak otworzył szerzej oczy, ale wstał i wyszedł.
-Czy mogę pogadać z Eleną?- zapytałam, kiedy drzwi się zatrzasnęły. Mężczyzna skinął głową i ruszyłam na piętro. Zastałam ją z głową wciśniętą między barierki. Wydawała się być lekko poddenerwowana. Widocznie na tyle, że nie zauważyła, że jej spodnie są zbyt ciasne i wybrzuszenie w okolicy kieszeni było całkiem dobrze widoczne.
-Elena, czy możesz wstać?- Moja dłoń powędrowała do jej kieszeni. Kobieta przyparła mnie do ściany i przystawiła mi nóż do gardła.
-Wynoś się stąd, albo pożałujesz- wysyczała. Wyszarpałam rękę z kilkoma małymi woreczkami. Boże co ja robię?
-Schowajcie to lepiej, bo niewiele osób z policji jest takich miękkich jak ja. Zrobią rewizję czy coś. Powiem Ci jeszcze tyle... Spytaj Barry'ego czy nie potrzebuje kogoś do pastowania butów, bo do tego chyba lepiej się nadaję- odparłam dalej szepcząc. W końcu Joe może podsłuchiwać. Uśmiechnęłam się, a siostra odwzajemniła ten uśmiech.
<Przepraszam za to przez co musieliście przebrnąć czytając to opowiadanie? Elena dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz