Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

20 sierpnia 2015

Od Merry cd. Amadeusz

Obudziłam się na podłodze. Wokół mnie leżały poduszki i kołdry pozwijane w rulony.
Powoli wracały wspomnienia z wczorajszego wieczora.
Chyba... miałyśmy bitwę na poduszki i... skończyło się na tym ,że Jul rzuciła we mnie poduszką w której Sara schowała swój miecz...
To wyjaśnia ból w głowie.
Wstałam i ruszyłam do lusterka.
Moje włosy były w stanie nagannym, a ja nie miałam szczotki...
W końcu machnęłam ręką i zaprzestałam nieudolnych prób wygładzania.
Założyłam cięciwę na łuk i  kołczan na plecy.
Uznałam ,że jestem gotowa i poszłam poszukać reszty.
Znalazłam ich w salonie.
Sara kłóciła się z Violą, Jul znowu dokarmiała Stefana a Ami patrzył na to wszystko z podniesionymi brwiami.
Dotknęłam go delikatnie w ramie i pokazałam wyjście.
Nie należy się wtrącać kiedy dwie smoczyce się kłócą.
Jul zauważyła mój ruch i również się wycofała.
Zaraz po tym jak wyszliśmy, w domu rozpętało się prawdziwe piekło.
Dziewczyny skoczyły sobie do gardeł.
Amadeusz, chyba w dobrej wierze, wbiegł do budynku i próbował je rozdzielić.
Tak jak się spodziewałam, zjednoczyły się i skoczyły na niego.
Blondyn próbował się obronić, ale w starciu z dwoma wściekłymi smokami jego szanse były marne.
-Ty zajmij się Violką!- wrzasnęłam do Jul.
Sama rzuciłam się na Sarę. Ta, nadal w szale wojennym obróciła się, wymierzyła mi cios i powaliła na ziemię.
Uśmiechnęła się złowieszczo i zacisnęła ręce na mojej szyi.
Poczułam ,że się duszę.
Spróbowałam jeszcze raz oderwać jej dłonie.
Nie potrafiłam.
I wtedy, nagle wszystko się zmieniło.
Z moich dłoni wytrysnęło światło, źrenice Sary powróciły do normalnych rozmiarów, ucisk jej dłoni znikł całkowicie.
Na jej twarzy pojawił się wyraz strachu i bezwładnie opadła na chodnik.
-Cco się stało, Mer? - zapytała Julie.
-Ja... ja nie wiem.
Chciałam sprawdzić co się dzieje z Sarą, ale powstrzymała mnie Viola.
-Ty się już wykazałaś.
Czarownica podeszła do mojej przyjaciółki.
Sprawdziła puls.
-Żyje. Zapadła w śpiączkę.
-Co!?
-Nie wiem co zrobiłaś ,ale wiem ,że teraz Sar jest na granicy życia i śmierci. - krzyknęła. - Jak mogłaś! Ona była twoją przyjaciółką ,a teraz umiera! Nie wiem co zrobiłaś. Nie wiem co to za zaklęcie ani jak je zwalczyć! Nawet nigdy o nim nie słyszałam... - teraz z oczu Julie popłynęły łzy.
-Przepraszam - zdołałam wydusić.
Tylko Viol zachowała zimną krew.
-A ty? - zapytała Amadeusza.
-Mogę spróbować, ale nie znam się na magii niewerbalnej.
Jul pokręciła głową.
-To na nic, chodźmy do najbliższego domu.

***
Najbliżej z paczki mieszkałam ja.
Przez całą drogę milczałam.
Naprawdę nie wiedziałam co się stało.
Nie chciałam nikogo skrzywdzić.
Ja... ja nie miałam pojęcia ,że tak to się skończy...
Nie wiedziałam. Nie chciałam.
To naprawdę nie było specjalnie.
Poszłam do swojej sypialni, otworzyłam okno i stanęłam na parapecie.
Skoczyłam, łapiąc się kolejnego, podciągnęłam się i skoczyłam znowu.
Po kilku razach znalazłam się na dachu.
Położyłam się i tępo patrzyłam w dół.
Po ulicach chodzili zwykli ludzie.
Ich przyjaciele teraz nie umierają.
Łzy spadły z czternastego piętra.
A ja zaczęłam się zastanawiać czy nie podzielić ich losu.

<cd. Amadeusz>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz