Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

21 sierpnia 2015

Od Amadeusza c.d. Merry

To co się działo było dość przykre. Chciałem jakoś pomóc Sarze, bo nawet przypadła mi do gustu, ale nie bardzo miałem pojęcie,w jaki sposób. Merry, gdzieś wcięło. Chodziłem nerwowo po pokoju w tą i z powrotem. Julie siedziała ze Stefanem na kolanach. Viol była w sypialni razem z poszkodowaną. W sumie to nie spodziewałem się, że smoczyce mogą być aż tak wybuchowe. Jakoś Smoki kojarzyły mi się z pozytywnie nastawionymi do życia, w miarę spokojnymi istotami. Widocznie się myliłem. Rozmyślałem nad tym, czy da się jakoś cofnąć to zaklęcie. Zaraz, zaraz... Skoro to, co się stało Sarze jest magią, to kim jest Merry, że była zdolna dokonać czegoś takiego?
-Ehm... - Odchrząknąłem.- Julie, czy Merry jest w jakiś sposób Czarownicą?
-Tak... Jest w połowie Czarownicą, a w połowie Grabarzem...- Odparła niepewnie. - Nie powinnam ci tego mówić, ale myślę, że w tej sytuacji powinieneś o tym wiedzieć.
-Ale skoro jest Czarownicą, to powinna umieć kontrolować swoją moc, a to czego dzisiaj dokonała nie wyglądało na umiejętność, nad którą panowała... - Nie dawało mi to spokoju, ponieważ każda Czarownica od najmłodszych lat uczyła się rzucać zaklęcia i panować nad własną siłą magiczną.
-Jej mama nie zdążyła nic przekazać swojej córce. W pewnej chwili po prostu, gdzieś przepadła. - Julie była smutna i tylko lekko drapała Stefka pod brodą. Jednak to co powiedziała, wszystko wyjaśniło. Jeśli matka Merry była Czarownicą i znikła, kiedy dziewczyna była mała, nie zdążyła przyswoić jej podstawowych zasad rządzących magią.
-Rozumiem...- Zatopiłem się w dalszych przemyśleniach. Usiadłem na fotelu. I nagle mnie olśniło.
-No jasne! - Julie, aż podskoczyła w miejscu, a Stefan zeskoczył jej z kolan.
-Wpadłeś na jakiś pomysł?- Dziewczyna spojrzała na mnie.
-Taak. Mogę się, przecież skontaktować z moją rodzinką. - Klasnąłem w dłonie. - Oni się na wielu zaklęciach znają. Pomimo, że mój ród specjalizuje się w magii werbalnej pochodzącej z kamieni runicznych, to wiele ambitniejszych Czarownic Johhnson'ów poszerza swoją wiedzę o niektóre inne rodzaje magii.
-To może być dobry plan. - Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Gdzie jest Merry?- Zerknąłem zaniepokojony w stronę otwartego okna.
-Chyba na dachu... - Jul spojrzała na rozwiane firanki.
-Co?! - Jak ja mam dostać się na dach?
-Czasami się tam udaje, by przemyśleć pewne sprawy. - Czarownica dostrzegła chyba, że chciałbym się jakoś tam dostać, ale nie wiem za bardzo jak. - Możesz wdrapać się po budynku lub wejść przez klatkę. Na ostatnim piętrzę jest drabinka, która prowadzi na dach.
-Oki, dzięki za informacje. - Stefan wskoczył mi na ramię, bo wiedział, że gdzieś wychodzę i ruszyłem po schodach. Na 14, ostatnim piętrze wdrapałem się na rachityczną drabinkę i spróbowałem otworzyć właz na dach, ale ten był zamknięty na wszystkie spusty.
-Apertum!- Wycelowałem i drzwiczki otworzyły się z wielkim hukiem. Przy okazji dostałem w głowę jakąś starą belką. Super. Wyszedłem na dach i rozejrzałem się wkoło. Strasznie wiało i chwile mi zajęło nim się zorientowałem, że nad krawędzią budynku stoi Merry. Wyglądało to, jakby zaraz miała wykonać samobójczy skok.
-Ej! Stój! Mam pomysł, jak możemy pomóc Sarze! - Wydarłem się do niej. Białowłosa odwróciła głowę i jej oczy rozszerzyły się na mój widok. Zeszła z krawędzi i podeszła do mnie.
-No mów! - W jej głosie słychać było rozpacz.
-Skontaktuję z moją siostrą, która może nam doradzi, jak pomóc Sarze, albo wskaże osobę z mojej rodziny, która zajmuje się magią niewerbalną. - Tłumaczyłem lekko przerażony myślą, że gdybym wszedł później, dziewczyna mogłaby już nie żyć.
- To na co czekasz? Kontaktuj się z nią! - Merry mnie poganiała.
-Potrzebuję do tego lustra. - Wzruszyłem ramionami.
- Chodź, wracamy do mieszkania.- Wskazała na drabinkę. - Tam  mam jedno.
Kiedy wróciliśmy do mieszkania, zaprowadziła mnie przed wielkie lustro w bogato zdobionej ramie.
-Contact! - Szepnąłem i pomyślałem o lustrze w pokoju mojej siostry. Jak na złość ukazała mi się jedyni ciemność piwnicy. Cholera, musiało jej się już znudzić i znalazła kolejne.
-Contact! - Powtórzyłem, myśląc tym razem o starym lustrze mojej matki. Od razu ujrzałem twarz Luizy. Aż dziwne, ale może była u matki na lekcjach. Moja siostra i ja byliśmy podobni, ale jedynie fizycznie. Także była drobną blondynką o charakterystycznych fiołkowych oczach.
-Witaj Amadeuszku! Jak tam niezależne, dorosłe życie? - Uwielbiała grać mi na nerwach, wiedząc doskonale, co mnie wyprowadzało z równowagi.
-Cześć Luiz! Nie chcę się z tobą teraz kłócić. Mam prośbę mogłabyś wpaść do Miasta?
-Phi... - Nadęła policzki i wygięła usta w podkówkę. -A po co? Tęsknisz za mną?
-Wcale. Potrzebuję, byś pomogła mojej znajomej, która wpadła w śpiączkę przez niekontrolowane zaklęcie niewerbalne, zgadzasz się ? - Wyjaśniłem wszystko w jednym zdaniu. Spojrzała się na mnie obojętnym wzrokiem.
-No niech ci będzie... Może być ciekawie.- I się rozłączyła.
-Spokojnie, Luiza przyleci tu za jakąś godzinę. - Zwróciłem się do Merry. - Jest utalentowaną Czarownicą i kocha rozwiązywać trudne problemy związane z magią. Mimo, że na taką nie wygląda, jest po trochu, jak naukowiec, który uwielbia eksperymentować tyle, że z ... zaklęciami. - Uśmiechnąłem się do smutnej dziewczyny.
[Merry?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz