-Ehm... - Odchrząknąłem.- Julie, czy Merry jest w jakiś sposób Czarownicą?
-Tak... Jest w połowie Czarownicą, a w połowie Grabarzem...- Odparła niepewnie. - Nie powinnam ci tego mówić, ale myślę, że w tej sytuacji powinieneś o tym wiedzieć.
-Ale skoro jest Czarownicą, to powinna umieć kontrolować swoją moc, a to czego dzisiaj dokonała nie wyglądało na umiejętność, nad którą panowała... - Nie dawało mi to spokoju, ponieważ każda Czarownica od najmłodszych lat uczyła się rzucać zaklęcia i panować nad własną siłą magiczną.
-Jej mama nie zdążyła nic przekazać swojej córce. W pewnej chwili po prostu, gdzieś przepadła. - Julie była smutna i tylko lekko drapała Stefka pod brodą. Jednak to co powiedziała, wszystko wyjaśniło. Jeśli matka Merry była Czarownicą i znikła, kiedy dziewczyna była mała, nie zdążyła przyswoić jej podstawowych zasad rządzących magią.
-Rozumiem...- Zatopiłem się w dalszych przemyśleniach. Usiadłem na fotelu. I nagle mnie olśniło.
-No jasne! - Julie, aż podskoczyła w miejscu, a Stefan zeskoczył jej z kolan.
-Wpadłeś na jakiś pomysł?- Dziewczyna spojrzała na mnie.
-Taak. Mogę się, przecież skontaktować z moją rodzinką. - Klasnąłem w dłonie. - Oni się na wielu zaklęciach znają. Pomimo, że mój ród specjalizuje się w magii werbalnej pochodzącej z kamieni runicznych, to wiele ambitniejszych Czarownic Johhnson'ów poszerza swoją wiedzę o niektóre inne rodzaje magii.
-To może być dobry plan. - Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Gdzie jest Merry?- Zerknąłem zaniepokojony w stronę otwartego okna.
-Chyba na dachu... - Jul spojrzała na rozwiane firanki.
-Co?! - Jak ja mam dostać się na dach?
-Czasami się tam udaje, by przemyśleć pewne sprawy. - Czarownica dostrzegła chyba, że chciałbym się jakoś tam dostać, ale nie wiem za bardzo jak. - Możesz wdrapać się po budynku lub wejść przez klatkę. Na ostatnim piętrzę jest drabinka, która prowadzi na dach.
-Oki, dzięki za informacje. - Stefan wskoczył mi na ramię, bo wiedział, że gdzieś wychodzę i ruszyłem po schodach. Na 14, ostatnim piętrze wdrapałem się na rachityczną drabinkę i spróbowałem otworzyć właz na dach, ale ten był zamknięty na wszystkie spusty.
-Apertum!- Wycelowałem i drzwiczki otworzyły się z wielkim hukiem. Przy okazji dostałem w głowę jakąś starą belką. Super. Wyszedłem na dach i rozejrzałem się wkoło. Strasznie wiało i chwile mi zajęło nim się zorientowałem, że nad krawędzią budynku stoi Merry. Wyglądało to, jakby zaraz miała wykonać samobójczy skok.
-Ej! Stój! Mam pomysł, jak możemy pomóc Sarze! - Wydarłem się do niej. Białowłosa odwróciła głowę i jej oczy rozszerzyły się na mój widok. Zeszła z krawędzi i podeszła do mnie.
-No mów! - W jej głosie słychać było rozpacz.
-Skontaktuję z moją siostrą, która może nam doradzi, jak pomóc Sarze, albo wskaże osobę z mojej rodziny, która zajmuje się magią niewerbalną. - Tłumaczyłem lekko przerażony myślą, że gdybym wszedł później, dziewczyna mogłaby już nie żyć.
- To na co czekasz? Kontaktuj się z nią! - Merry mnie poganiała.
-Potrzebuję do tego lustra. - Wzruszyłem ramionami.
- Chodź, wracamy do mieszkania.- Wskazała na drabinkę. - Tam mam jedno.
Kiedy wróciliśmy do mieszkania, zaprowadziła mnie przed wielkie lustro w bogato zdobionej ramie.
-Contact! - Szepnąłem i pomyślałem o lustrze w pokoju mojej siostry. Jak na złość ukazała mi się jedyni ciemność piwnicy. Cholera, musiało jej się już znudzić i znalazła kolejne.
-Contact! - Powtórzyłem, myśląc tym razem o starym lustrze mojej matki. Od razu ujrzałem twarz Luizy. Aż dziwne, ale może była u matki na lekcjach. Moja siostra i ja byliśmy podobni, ale jedynie fizycznie. Także była drobną blondynką o charakterystycznych fiołkowych oczach.
-Witaj Amadeuszku! Jak tam niezależne, dorosłe życie? - Uwielbiała grać mi na nerwach, wiedząc doskonale, co mnie wyprowadzało z równowagi.
-Cześć Luiz! Nie chcę się z tobą teraz kłócić. Mam prośbę mogłabyś wpaść do Miasta?
-Phi... - Nadęła policzki i wygięła usta w podkówkę. -A po co? Tęsknisz za mną?
-Wcale. Potrzebuję, byś pomogła mojej znajomej, która wpadła w śpiączkę przez niekontrolowane zaklęcie niewerbalne, zgadzasz się ? - Wyjaśniłem wszystko w jednym zdaniu. Spojrzała się na mnie obojętnym wzrokiem.
-No niech ci będzie... Może być ciekawie.- I się rozłączyła.
-Spokojnie, Luiza przyleci tu za jakąś godzinę. - Zwróciłem się do Merry. - Jest utalentowaną Czarownicą i kocha rozwiązywać trudne problemy związane z magią. Mimo, że na taką nie wygląda, jest po trochu, jak naukowiec, który uwielbia eksperymentować tyle, że z ... zaklęciami. - Uśmiechnąłem się do smutnej dziewczyny.
[Merry?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz