-A może ty Elena się nim zajmiesz? - Zaproponowałem z chytrym uśmieszkiem na ustach.
-Oszalałeś?!- Kobieta spojrzała się na mnie, jak na wariata.- Chyba ty.
-Ja tam jestem za młody na zostanie ojcem. Poza tym całe dnie nie ma mnie w domu i ostatnio prawie zagłodziłem Freda.- Podniosłem ręce w geście poddania. - A ty zawsze masz Barry'ego, który widocznie dobrze radzi sobie z dziećmi.- Wskazałem na jej przyjaciela, który aktualnie zajmował się niemowlakiem.
-To nie znaczy, że mamy się nim zajmować... Czy ja ci wyglądam na matkę?
-Szczerze? To wcale... Airis, ciebie też jakoś nie widzę w tej roli. - Próbowałem ukryć uśmiech, ale mi to nie wychodziło.
-I co cię tak śmieszy? To, że ten bezbronny maluch nie ma teraz, gdzie mieszkać?- W głosie białowłosej słychać było urazę.
-Nie.-Odchrząknąłem, by zatrzeć złe wrażenie. - O ile dobrze wiem, to małych Kosmitów rodzą ludzcy mężczyźni. Może dobrze byłoby się rozejrzeć za jego ojcem?
-To prawda, ale nie zmienia to faktu, że ktoś do tego czasu musi zająć się młodym. - Tym razem do głosu doszedł Barry.
- Spokojnie, jakoś to ustalimy... - Airis próbowała się jakoś odnaleźć w tej sytuacji.
-To może zagrajmy w papier, kamień czy nożyce? -Rzuciłem pół żartem, pół serio. Wszyscy zgromili mnie wzrokiem.
-Dziecko nie może być przedmiotem jakichś głupich gierek.-Elena stwierdziła to bardzo poważnie. Nie spodziewałem się po niej takich słów. Chyba tylko ja, jakoś nie posiadałem instynktu macierzyńskiego w tym towarzystwie. Czułem się, jak słoń w składzie porcelany. Dzieci zawsze mnie przerażały, a jeszcze dziecko-Kosmita... Tego nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić. A co będzie, jak się okaże, że może ono nas pozabijać? To niebezpieczne sprawy.
-Dobra,poddaję się. - Oderwałem się od dyskusji i zacząłem bezmyślnie śledzić fabułę filmu.
-A może podzielimy się obowiązkami, albo dziecko spędzi u każdego trochę czasu?- Zaproponował Barry.
[Elena? Może Airis?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz