No i co ja z nim mam? Może gadać potrafi i dobre plany wymyśla ale walka u niego jest jak gotowanie. Do niczego.
- Ty byś umarł beze mnie.- zaśmiałem się i przypiąłem mu kabure.- Zginąłbyś jak Ańćka w kartoflach.- zacząłem go uzbrajać.
- Co?
- Pewna pani ze szpitala tak mówiła kiedyś.- zachichotałem.- Teraz nauczę cię posługiwać się bronią.
- Może nie teraz tylko w pociągu.- spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu.- Zaraz będziemy spóźnieni.
- To daj jeszcze kotom jeść.
Chłopak przytaknął i wyszedł z sypialni. Ja założyłem na siebie skórzaną kurtkę i ogarnąłem łóżko by nie było tutaj takiego bałaganu. Podczas tej czynności zdałem sobie z czegoś sprawę, jeśli umrę to Phantom da sobie ze wszystkim radę? Nie to że w niego nie wierzę bo to zdolny chłop, ale chodzi mi o początki. Czym on będzie się żywił skoro gotować nie umie? Zupkami chińskimi? Kotami i rybką się zajmie ale czy z Mieczykiem da sobie radę? To wybredny misio. I jak będzie zarabiać na rachunki?
Wyszedłem z sypialni i spojrzałem jak wyrzuca puste opakowanie po kociej karmie.
- Mam nadzieję że nie wrócisz to częstego picia...- mruknąłem na głos nie w myślach.
- Co?- zainteresowany spojrzał na mnie.- Mam wziąć picie?
- Tak.- uśmiechnąłem się lekko.- Weź picie i chodź.- złapałem go za rękę i pociągnąłem do wyjścia.
[Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz