Bimber? Piwnica? Pijaństwo? W sumie jeszcze nigdy nie byłam naprawdę pijana. Ten człowiek jest interesujący. Niby to nic niezwykłego, że zapija swoje codzienne problemy, jednak to jego sposób na życie. Może nie najlepszy wybór, ale lepszy taki niż bierne poddawanie się losowi. Cóż zobaczymy co będzie dalej. - Bimber powiadasz? - uniosłam brew i wykrzywiłam usta w chytrym uśmieszku - A co mi tam... Prowadź!
- Naprawdę chcesz się ze mną upić? - Jeremiasz chyba nie takiej odpowiedzi się po mnie spodziewał. Cóż czasami potrafię zaskoczyć. - A co? Boisz się, że twój bimber mi nie podejdzie? Albo sama go wypiję? - spytałam z lekką ironią w głosie.
- Nieee, skądże znowu. - szybko zaprzeczył i się zmieszał - Tylko... Po prostu nie myślałem, że się zgodzisz.
- Uh, może jestem nieco oziębła, ale lubię się czasami zabawić... Poza tym, jak sam dobrze o tym wiesz alkohol pozwala zapominać o tym beznadziejnym realnym świecie. - Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyszliśmy z baru i skierowaliśmy się w przeciwną stronę, niż w tą z której przybyliśmy. To mnie trochę zdziwiło.
- Nie idziemy do sklepu?
- Nie. Idziemy do mojego domu, tam mam piwnice, w której trzymam swój cenny zapas bimbru. - Wyszczerzył się na myśl o czekającym nas pijaństwie. - No, chyba nie sądziłaś, że mieszkam w sklepie?
- Cóż, prawdę mówiąc to tak właśnie sobie pomyślałam. Ale widać pozory mylą. - Patrzyłam pod nogi i myślałam o swoim domu, którego tak naprawdę nigdy nie miałam. Zawsze w wędrówce, nigdy nie miałam miejsca, do którego mogłabym wracać. Oczywiście miałam jakieś mieszkania, ale to były takie graciarnie nic niewartych rzeczy i pozorne sypialnie. Szliśmy chwilę w przyjemnej ciszy, aż w końcu zatrzymaliśmy się pod niepozornymi drzwiami, które Jeremiasz otworzył po zaciekłym poszukiwaniu kluczy. Przeszliśmy niewielki korytarzyk, na końcu którego znajdowały się kolejne drzwi prowadzące zapewne do tajemnej piwnicy. Przekroczyliśmy ich próg i pokonaliśmy schody, na końcu których znajdowało się ciemne i trochę ponure miejsce. Było tu dość przyjemnie jak na mój niecodzienny gust.
- Oto moje skromne piwniczne progi! - Zapalił światło i od razu sięgnął po sporych rozmiarów butelkę. Na półce za bimbrem stały dwa kieliszki, które podał mi, abym postawiła je na zaimprowizowanym stoliku z ... beczki? - Ciekawy stolik, taki "nowoczesny" i "designerski". - Uśmiechnęłam się pod nosem. - A dziękuję! Ten stoliczek już wiele razy dotrzymywał mi towarzystwa w różnego rodzaju imprezach. - Chłopak, jakby nie usłyszał mojego ironicznego głosu. - Panienka pozwoli, że poleję. - Szarmancko się ukłonił i wziął kieliszek stojący przede mną. Następnie nalał sobie i dodał: - Wznieśmy toast, za naszą niespodziewaną znajomość! - Unieśliśmy kieliszki i delikatnie stuknęliśmy. Połknęłam szybko płyn. Zaraz w przełyku poczułam pieczenie, a w żołądku zrobiło mi się gorąco od wypitego alkoholu. Nie byłam zwyczajna pijać tak mocnych trunków.
- Mocny masz ten bimber, ale naprawdę dobry. - Spojrzałam na jego zadowoloną minę. - No to polewaj kolejną kolejkę!
- Nie za szybko? Może jakaś przepitka, albo przegryzka? - Uniósł powątpiewająco brew i spojrzał na mnie z niepokojem. - A na co komu takie delikatesy? - Żachnęłam się. - Lej! - Nie mogę się upić za bardzo, bo niedługo pewnie będę się przemieniać w swoją demoniczną postać, ale jeszcze ze dwa kieliszki wypiję. - Cóż, niech będzie! - Roześmiał się i polał kolejną porcję. Tyle, że na dwóch kieliszkach nie poprzestałam. W sumie wypiłam już 5 ( albo może 10?) i czułam lekki zawrót głowy. Umysł miałam w miarę trzeźwy, jednak moje ciało było już pijane. Zaczęłam czkać. - Yp... Jeremiaszzu, jaaa czka...yp...am! Hahaha! Yp! Haha! Niszym pijaczek sz pod szklepu! - Nie wiem, po co to powiedziałam, ale wydało mi się to bardzo śmieszne. Mój kompan też zaczął się śmiać. - Haha! Ty czkasz! Jak rasowy pijak!- Nagle wstałam i podeszłam do niego. Przestał się śmiać i spojrzał na mnie przekrzywiając głowę. - Co ty chcesz zrobić? - Zaczęłam targać mu włosy. - Yp... Masz gumkhę? Bo bym szrobiła ci ... kiteczhkę! Yp. - Jeremiasz momentalnie zrobił się czerwony, gdy usłyszał początek mojego pytanka, a potem jakoś dziwnie zrzedła mu minka.
- Alesz z ciebie Jeremiaszku zboczuszek! - Znowu zaczęłam się śmiać i czkać, aż rozbolał mnie brzuch. Chłopak nadal czerwony, jak burak, śmiał się w najlepsze. Dołączyłam się do niego ponownie i zaczęłam się turlać po podłodze. Nagle zrobiło mi się bardzo smutno, sama nie wiem dlaczego i mój śmiech przeszedł w płacz. Jeremiasz nie zauważył tej różnicy i dalej się śmiał. Ja natomiast zaczęłam mamrotać: - Nie chczę ... yp... bycz aniołem, nie chczę by...yp... ohjciec mnje kontrolofał, chczę wolnoszci... Yp. - Szlochałam dalej. Nagle zaczęło mi się bardzo kręcić w głowie, a obraz śmiejącego Jeremiasza bardzo się rozmazał. Podczołgałam się pod ścianę i usiadłam przy niej. Zamknęłam na chwilę oczy. Wszystko wirowało. Nagle poczułam dotyk na ramieniu. Otworzyłam oczy i spojrzałam na... trzech rozmazanych Jeremiaszy. - Eh, kthóry z wasz jeśt prafdziwy?
- Gabrielle chyba nie najlepiej z tobą... - Usłyszałam lekkie wahanie w jego głosie. Nagle wydał mi się on dużo trzeźwiejszy ode mnie. - Ile widzisz palców? - Przed moją twarzą ukazało się piętnaście długich palców trzech Jeremiaszy. - Cósz...Jagieś piętnaszcie? Ale u jednego Jeremiasza, dży u czech?
Usłyszałam, jak Jeremiasz wzdycha i siada obok mnie pod ścianą. A po co on to w ogóle robi, przecież nie jest ze mną tak tragicznie...
- Fiesz czo Jeremiaszgu? Chjyba się troszćkę źle szuję...
[Jeremiasz? Ah, co ten alkohol potrafi zrobić z niedoświadczonymi xd]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz