Przełknąłem ślinę. Nie miałem ochoty skończyć jako deser...Lubię desery, ale nigdy nie chciałem stać się jednym z nich.
-W-weź mnie nie zjadaj!-powiedziałem wycofując się.
-Niestety, ale skoro wiesz kim jestem musisz zginąć.-powiedział mrużąc oczy.
Zbliżał się do mnie, a ja się cofałem. Pod stopami chlupała mi krew brudząc sandały i skarpetki. Czułem przerażenie i nie miałem nawet czasu czuć obrzydzenia.
-Ni-nikomu nie powiem kim jesteś! Przysięgam! J-ja nawet nie wiem kim jesteś! Ba! Nie widziałem cię tu!-chciałem wkupić się w jego łaski.
Zaśmiał się gorzko patrząc wprost na mnie. Przypominał przyczajonego wielkiego kota gotowego w każdej chwili dopaść swoją ofiarę.
-Proszę! Błagam! Zrobię co tylko zechcesz! Wszystko!-czułem, że zaraz się rozpłaczę.
<Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz