9 marca 2015
Od Viellene c.d. Jeremiasza
Świetnie! Zaprowadzi mnie do kogoś, kto może coś wiedzieć. Zawsze możemy wpaść na jakiś trop. Jak na początek to nie jest aż tak bardzo źle. Zobaczy się tylko na ile przydatna będzie ta Gertruda... Oby tylko nie mylił się co do tego, że będzie chętna do współpracy... W sumie zawsze mam jeszcze swoje sposoby, choć nie wiem czy przez tą piekielną klątwę będą tak skuteczne jak zawsze. Poza tym nie byłoby najlepszym wyjściem popadać w nieprzyjemne relacje z tutejszymi "służbami porządkowymi", jeśli można to tak określić. Lecz jeśli nie będę miała wyjścia, to...
Włożyłam do ust kolejnego cukierka i ze smakiem zaczęłam go spożywać.
Tak właściwie to czemu ja się właściwie stresuję? Nie ma do tego najmniejszych powodów! Nikt nie oprze się przecież mojemu osobistemu urokowi. Ja przynajmniej na ich miejscu pomogłabym uroczej istocie jaką jestem. Nie wspominając o tym, że jestem dziedziczką i niezwykle utalentowaną smoczycą!
Jeremiasz popatrzył na mnie i moją pewną siebie minę, a potem znacząco podniósł brew.
O co może mu znowu chodzić?
- Osobisty urok, powiadasz? Nigdy nie śmiałbym zaprzeczyć... - pierwszy raz w życiu słyszałam, słowa tak ociekające sarkazmem. Rozmyśliłam się. Dałabym głowę, że było go aż tyle, że można było na nim smażyć pączki. Może nawet wyszłyby smaczne. Kiedyś zawsze można spróbować... Moje rozmyślania o pączkach przerwało jednak zauważenie bardzo ważnego szczegółu... albo dwóch. Mówiłam to na głos?! Mam nadzieję, że nie zdarza mi się to dość często, bo nie byłoby dość ciekawie... Ciekawe, ile z moich przemyśleń usłyszał... Postanowiłam jednak odciągnąć rozmowę od tego tematu...
- Mówiłam ci już, że masz się do mnie zwracać per pani! Zapomniałeś, czy po prostu jesteś głuchy?! - wydarłam mu się prosto w ucho. Zauważyłam jak się skrzywił. I dobrze! Zasłużył sobie! Powinien był... Z trudem powstrzymałam złość, która znowu chciała mnie dopaść. Nigdy nie okazywałam tylu uczuć...
- To jak? Zaprowadzisz mnie do tej Gertrudy, czy jak jej tam? - spytałam po chwili, przerywając ciszę.
- No przecież... tylko moje biedne ucho...- jęknął.
- Nie narzekamy tylko idziemy! - powiedziałam rozkazującym tonem, lecz chyba udało mi się zabrzmieć w miarę miło. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
Ubrałam się szybko w brązowy płaszczyk i stwierdziłam, że możemy wychodzić. Na początku szliśmy normalnymi ulicami, potem jednak skręciliśmy w bardziej podejrzane zaułki. Miałam nadzieję, że ta Gertruda nie znajdowała się daleko, bo spacerek ciemnymi uliczkami, gdzie widziało się same podejrzane typy nie był ani trochę przyjemny. Na swoje pocieszenie miałam jeszcze trochę cukierków z domu Jeremiasza, które były całkiem dobre. Byłam niezmiernie szczęśliwa, kiedy mój wcale nie tak bezużyteczny sługa oznajmił, że oto jesteśmy już na miejscu.
< Jeremiasz? Przepraszam, że to trwało tak długo, ale nie mogłam się w ogóle zebrać...>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz