Pokiwałem głową nie wiedząc co powiedzieć. Uratowała mnie, a teraz próbowała spławić. No cóż, mimo wszystko miałem u niej dług wdzięczności.
-D-dziękuję za uratowanie mi życia...-powiedziałem nieśmiało.
-Więcej ci go nie uratuję.-warknęła.
Gdy ruszyła w głąb lasu podążyłem za nią. Nawet nie miałem gdzie się podziać więc nawet mi to nie szkodziło. Jednak najwyraźniej nie spodobało się to mojej towarzyszce bo próbowała mnie przegonić. No cóż...nie skutecznie. W końcu już bardzo wkurzona zaczęła mnie ignorować. W pewnym momencie poczułem odór krwi i padliny. Od razu zasłoniłem nos i usta dłonią. W miarę jak szedłem za nieznajomą zapach stawał się intensywniejszy. Możliwe, że przez to chciała mnie zniechęcić. Nagle zaroiło się wszędzie od much, a ja przez przypadek coś kopnąłem. Spojrzałem na to coś i dostrzegłem głowę...chyba ludzką, ale nie miałem pewności. W dodatku była oddzielona od reszty ciała. Od razu rozejrzałem się. Dookoła dostrzegłem wielkie plamy zatęchłej krwi i porozrzucane kawałki ciała. To był potworny widok, przynajmniej dla mnie...Spojrzałem w stronę gdzie powinna być moja wybawczyni, ale ona już zniknęła. Zacząłem rozglądać się nerwowo i cicho cofać. Nagle uderzyłem o coś plecami i z pewnością to nie było drzewo, miało miększą strukturę i wydzielało ciepło. Wiedziałem, że nie powinienem krzyczeć, ale to było dla mnie za wiele i wrzasnąłem przerażony.
<Ktoś? Najlepiej jakiś 'man'>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz